Mecz w Gdańsku - to hasło zaczyna spędzać sen z powiek coraz większej liczbie polskich klubów. Lechia u siebie stała się postrachem. W ostatnich latach to Korona królowała w starciach z zespołem znad morza. Tym razem jednak kielczanie wyjechali bez nawet choćby jednego punktu, chociaż zabrakło im do tego zaledwie kilku minut.
Już w trzeciej minucie Lechia Gdańsk nie tylko mogła, ale i powinna prowadzić. Po zespołowej akcji piłkę strzałem z kilkunastu metrów popisał się Sławomir Peszko. Ta jednak go nie posłuchała - najpierw minęła Macieja Gostomskiego, a gdy na trybunach zaczęło wrzeć, odbiła się od wewnętrznej części najpierw jednego, a chwilę później drugiego słupka i złapał ją golkiper.
Zgodnie z przypuszczeniami to Lechia miała więcej z gry. Swoich szans szukali między innymi Flavio Paixao, czy Rafał Wolski. Gola strzelił kto inny. Kolejną akcję przeprowadził prawą stroną niezwykle aktywny Peszko, który popisał się znakomitą asystą tuż na głowę Grzegorz Kuświk, a ten pewnie pokonał bramkarza.
Choć gra przeniosła się na środek boiska, swoje szanse na kolejne bramki w końcówce pierwszej połowy miały obie drużyny. Dwukrotnie do siatki trafiali kielczanie, choć nie zawsze oznaczało to radość Tomasz Wilman. W 37. minucie po dośrodkowaniu Rafała Wolskiego głową strzelał Radek Dejmek i Lechia wyszła na prowadzenie 2:0. Chwilę później znakomitym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Mateusz Możdżeń. Korona wróciła do gry.
O ile pierwsza część spotkania dostarczyła wielu emocji, początek drugiej połowy nie wyglądał już dobrze. Przeważała walka w środkowej części boiska, a składne akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Senne tempo okazało się skuteczną receptą dla Korony. W 69. minucie po wrzutce gola głową strzelił Elhadji Pape Diaw, który wyrównał wynik!
Goście skupili się na murowaniu własnej bramki, a piłkarze z Gdańska starali się przebić przez szczelną obronę. Próbowali różnych rozwiązań, jednak zdecydowanie brakowało dokładności. W końcu jednak Lechia dopięła swego. Na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry po asyście Flavio Paixao, Grzegorz Kuświk po raz drugi trafił do bramki rywala. Nie bez winy był Dejmek, który ponownie nie popisał się przy interwencji. Korona ruszyła do ataków, ale na odmianę wyniku było za mało czasu. Kolejny raz trzy punkty zostały w Gdańsku!
Lechia Gdańsk - Korona Kielce 3:2 (2:1)
1:0 - Kuświk 19'
2:0 - Dejmek(sam.) 37'
2:1 - Możdżeń 40'
2:2 - Diaw 69'
3:2 - Kuświk 86'
Składy:
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić - Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Flavio Paixao, Milos Krasić, Michał Chrapek (76' Bartłomiej Pawłowski), Rafał Wolski, Sławomir Peszko (67' Grzegorz Wojtkowiak) - Marco Paixao (61' Paweł Stolarski), Grzegorz Kuświk.
Korona Kielce: Maciej Gostomski - Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Elhadji Pape Diaw, Ken Kallaste - Jacek Kiełb (87' Tomasz Zając), Rafał Grzelak, Mateusz Możdżeń, Siegiej Pilipczuk - Marcin Cebula (81' Vladislavs Gabovs) - Łukasz Sekulski (74' Miguel Palanca).
Żółte kartki: Peszko, Chrapek, Janicki, Wolski (Lechia), Rymaniak, Grzelak (Korona).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 15 386.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": łyżka dziegciu w beczce miodu (źródło TVP)
{"id":"","title":""}