Dla drużyny ze Stargardu było to drugie zwycięstwo z rzędu. Tydzień wcześniej ograli na wyjeździe ROW 1964 Rybnik (2:1). - Mecz w Rybniku kosztował nas strasznie dużo siły. Najlepsi zawodnicy z tamtego spotkania w sobotę zagrali słabiej, ale taka jest II liga - przyznał trener Błękitnych, Krzysztof Kapuściński.
Sobotni pojedynek z Siarką Tarnobrzeg długo nie układał się po myśli jego drużyny. To goście mieli więcej sytuacji a w 45. Minucie Jakub Głaz dał im prowadzenie. Gospodarze odmienili losy meczu. Wyrównał w 71. Minucie Bartosz Flis a dwa kolejne gole strzelił rezerwowy młodzieżowiec, Mateusz Czapłygin.
- Muszę przyznać, że Siarka to fajna, młoda drużyna. Postawiła nam bardzo wysokie wymagania. Wynik troszeczkę nie odzwierciedla tego, co się działo. Gratuluję mojej drużynie, że się podniosła. Znowu byliśmy senni, apatyczni. Zupełnie tego nie mogłem zrozumieć, bo u siebie trzeba pokazać więcej agresywności, piłkarskiej złości. Dostaliśmy bramkę i dopiero na drugą połowę wyszła inna drużyna. To jest też sztuką strzelić trzy gole i nie grać porywającego meczu. Dobre zmiany spowodowały, że mecz się rozkręcał - analizował Kapuściński.
Zdegustowany przebiegiem sobotniego pojedynku był natomiast szkoleniowiec Siarki Tarnobrzeg. Jego zespół prezentował się dobrze przez większość meczu, lecz wypuścił prowadzenie.
- Uważam, że ten mecz stał na niezłym drugoligowym poziomie. Było dużo sytuacji podbramkowych i emocji. Mogę tylko żałować, że grając dobry mecz przegrywa się 1:3. To jest kuriozalna sytuacja - ocenił Włodzimierz Gąsior.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Perin: Maja wystrzeliła z całą petardą, którą miała (źródło TVP)
{"id":"","title":""}