Dariusz Wdowczyk: Czekamy na spełnienie obietnic

- Właściciel zapowiedział zrealizowanie zobowiązań, ale potrzebuje czasu. Wierzymy, że wszystko zostanie sfinalizowane - mówi Dariusz Wdowczyk, trener Wisły Kraków.

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń
Dariusz Wdowczyk WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Dariusz Wdowczyk

WP SportoweFakty: Wisła potrzebuje wstrząsu czy jest już wystarczająco wstrząśnięta?

Dariusz Wdowczyk: Musimy zagrać solidnie w kilku meczach. Potrafimy zagrozić bramce rywali i bronić lepiej niż teraz. Jestem o tym przekonany.

Co się stało z pana drużyną przez wakacje?

- Przegranie czterech meczów z rzędu w lidze jeszcze o niczym nie świadczy. Ludzie mówią o jakimś kryzysie, a nasze kłopoty związane są z zawirowaniami wokół klubu. Nie mamy dobrego momentu, zawsze strzelaliśmy więcej goli niż przeciwnik. Sporo rzeczy działa przeciwko nam. Mimo wszystko wierzę w ten zespół.

Da się to porównać z kryzysem, jaki zastał pan w marcu?

- Wisła cały czas płynie, woda się zmienia. Ci zawodnicy nie zapomnieli jak grać. Potrzebujemy meczu na przełamanie. Jeśli nie stracimy bramki, nabierzemy pewności siebie i odbijemy się od dna. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w każdym spotkaniu tracimy bramki. Pracujemy nad tym.

Właśnie, sześć meczów w tym sezonie i ani jeden na zero z tyłu. Co się dzieje z obroną?

- To złożony problem. Nie jest tak, że broni czterech czy pięciu. Wszyscy bierzemy w tym udział. Analizujemy każdą akcję, wyciągamy wnioski, a potem przychodzi mecz i znowu popełniamy błędy. Z Ruchem prowadziliśmy, mieliśmy sytuacje, nie wykorzystaliśmy ich, potem straciliśmy gola i coś się zacięło. Wiara w odrobienie wyniku była mała. Gdybyśmy byli skuteczniejsi, wygralibyśmy wysoko.

Chodzi o psychikę?

- Cały czas szukamy przyczyn, ale to "głowa" również jeden z czynników. Nie potrafię odciąć zawodników od sytuacji wokół klubu. Z drugiej strony: jesteśmy profesjonalistami. Staramy się unikać doniesień, choć one i tak docierają. Chcemy być skupieni na stronie sportowej. Ciężko trenujemy, to musi mieć przełożenie na mecz.

Wobec tego pytanie o taktykę. Odszedł pan już od systemu z trójką stoperów?

- Nie. Chwilowo wróciliśmy do sprawdzonego 4-4-2. Większość zawodników, których mam, gra nim przez całe życie. Dlatego jest im łatwiej. Odnoszę jednak wrażenie, że nie chodzi o ustawienie, lecz o nastawienie. W ostatnim sparingu przed ligą ze Śląskiem Wrocław wyglądało to bardzo dobrze. Byłem optymistą, ale spotkanie przeciwko Pogoni Szczecin uświadomiło mnie, że nadal trzeba tłumaczyć pewne zachowania.

A drużyna jest za tym sposobem gry?

- To nie ma większego znaczenia.

Po meczu z Cracovią Arkadiusz Głowacki powiedział, że to oni grają, a nie ustawienie. Dodał też: "całe życie występowałem 4-4-2".

- Właśnie, tutaj mówimy o przyzwyczajeniu. Życie zmusza nas do zmian. Inaczej nie pójdziemy krok dalej. Dlatego podkreślam: to kwestia nastawienia. Gdybyśmy się zagłębili w taktykę: zadania są trochę inne i nic więcej. Dokonaliśmy tej zmiany, ponieważ w poprzednim sezonie traciliśmy dużo bramek. Chcieliśmy zabezpieczyć środek i mieć bardzo ofensywne boki, ale to się nie sprawdziło. Dlatego wróciliśmy do ustawienia, w którym zawodnicy teoretycznie mają czuć się komfortowo. Oczywiście nie wykluczam, że znów spróbuję 3-5-2.

Przejdźmy do ofensywy. Odejście Rafała Wolskiego znaczyło dla was aż tyle?

- Nie powinno. Na początku nie stwarzaliśmy sobie sytuacji. Teraz je mamy i nie wykorzystujemy. Wiążę wielkie nadzieje z Petarem Brlekiem. W okresie przygotowawczym wyglądał świetnie, ale forma mu uciekła. Po drugie: za obecną sytuację trudno obwiniać tylko jego.

Od momentu przyjścia Brleka, słyszeliśmy o nim dużo dobrego. Widzieliśmy niewiele.

- To młody piłkarz, zmienił otoczenie i nadal w niego wierzę. To samo dotyczy Krzysztofa Drzazgi czy Kuby Bartosza. Nikogo nie przekreślam. Potrzeba czasu.

Jest pan zadowolony z okienka transferowego?

- Poruszamy się w trudnych realiach, nie wydaliśmy na nowych piłkarzy ani złotówki. Adam Mójta czy Mateusz Zachara nas wzmocnili i dodali nowe rozwiązania. Przydałoby się kilku dobrych piłkarzy na różne pozycje, ale nie ma o czym mówić. Po pierwsze: wiem, że raczej ich nie dostanę. Po drugie: drużyna w poprzednim sezonie wyglądała nieźle. Stać ją na lepsze wyniki.

Przejdźmy do sytuacji właścicielskiej. Jakub Meresiński zapowiedział, że wreszcie spotka się z drużyną. Jak to wyglądało?

- Odbył rozmowy ze mną i radą drużyny. Pewne zapewnienia padły, czekamy na ich spełnienie i wykonujemy swoją pracę.

Dotychczas o sytuacji w klubie dowiadywaliście się głównie z mediów. Czy teraz jest lepiej?

- Właściciel zapowiedział zrealizowanie zobowiązań, ale potrzebuje czasu. Zdajemy sobie sprawę, że jest tu od niedawna. Reorganizacja musi trwać. Wierzymy, że wszystko zostanie sfinalizowane.

Podobno z Cracovią grał pan o posadę. Ile w tym prawdy?

- Prasa zwalniała mnie wielokrotnie. Jak widać - siedzimy i rozmawiamy, więc jeszcze pracuję. Trener siedzi na beczce prochu, ktoś podpala lont i tyle.

Rozmawiał Mateusz Karoń

ZOBACZ WIDEO Mariusz Jurasik: Starsi gracze nie do zastąpienia (źródło TVP)
Czy Wisła Kraków przerwie złą passę w poniedziałkowym spotkaniu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×