Gospodarze mozolnie konstruowali akcje, a w obronie nie potrafili poradzić sobie ze żwawo poruszającymi się po boisku rywalami. Jagiellonia Białystok w ciągu pięciu minut strzeliła dwie bramki, które rozstrzygnęły losy sobotniego meczu. - To była taktyka Jagiellonii, żeby się cofnąć i czekać na kontry. Niestety sami się na nie nadzialiśmy. Nie można powiedzieć, że rywale je wykreowali, tylko to były dwie nasze straty w środku pola, gdzie byliśmy troszkę rozrzuceni. Nie ma co ukrywać - dwie frajerskie bramki, stracone w bardzo łatwy sposób - ocenia Maciej Szmatiuk.
Górnik dłużej utrzymywał się przy piłce, ale kompletnie nie radził sobie w ofensywie. W drugiej połowie łęcznianie nie oddali ani jednego celnego strzału. - To posiadanie piłki było u nas w obronie i w pomocy na 30. metrze przed bramką Jagiellonii. Biliśmy głową w mur. Jagiellonia cofnęła się i kontrolowała to, co działo się na boisku. My po prostu zagraliśmy bardzo słabe spotkanie i nie byliśmy w stanie nic stworzyć i wykreować pod bramką gości. Nie był to nasz dzień. Zagraliśmy słabo jako zespół. Z tyłu dwie głupio stracone bramki, z przodu też za wiele się nie wydarzyło. Gra w dziesięciu nam nie pomogła, więc zasłużenie przegrywamy - analizuje 36-letni obrońca.
Przed nami dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy. Trener Andrzej Rybarski zapowiedział transfery last minute, więc Górnik będzie miał czas, by solidnie przygotować się do kolejnych meczów. - Może akurat nam ten czas się przyda, bo na pewno nie tak mieliśmy zagrać w tym meczu. Miał on wyglądać w naszym wykonaniu jak z Legią Warszawa. Było za statycznie, za spokojnie, za mało agresji. Więcej agresji było na treningach niż akurat w tym meczu, więc tutaj mamy sobie wiele do zarzucenia i do wyjaśnienia - przyznaje Szmatiuk.
ZOBACZ WIDEO: Napoli - Milan: zobacz skrót meczu i gole Arkadiusza Milika [Zdjęcia ELEVEN SPORTS]