Szymon Lewicki do Arki Gdynia przychodził jako król strzelców I-ligowych rozgrywek. W barwach Zawiszy Bydgoszcz strzelił aż 16 bramek.
Wydawało się, że 28-letni napastnik od razu wskoczy do podstawowego składu, ale przez sześć pierwszych kolejek nie znalazł uznania w oczach Grzegorza Nicińskiego. Zawodnik przegrywał rywalizację z Rafałem Siemaszko i musiał zadowolić się grą w IV-ligowych rezerwach.
Swoje małe show urządził w spotkaniu rezerw z Cartusią Kartuzy Lewicki. Zdobył cztery bramki i był głównym architektem zwycięstwa Arki (7:0). Mecz z trybun obserwował Grzegorz Niciński. Tym występem zawodnik zapracował na jego uznanie.
Zawodnik znalazł się w kadrze na mecz z KGHM Zagłębie Lubin, ale na boisku ostatecznie się nie pojawił.
ZOBACZ WIDEO: Zieliński o swoim transferze: Liverpool i Napoli się o mnie biły
W ostatnim dniu okienka transferowego działacze Arki Gdynia poinformowali o wypożyczeniu Lewickiego do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Grzegorz Niciński mówi, że była to inicjatywa zawodnika.
- Nikt w klubie nie chciał się go pozbywać. To on nalegał na transfer do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Rozumiem go, ponieważ każdy chce regularnie występować na boisku - podkreśla szkoleniowiec Arki Gdynia, którego pytamy także o to, dlaczego nie dał szansy Lewickiemu w spotkaniu Lotto Ekstraklasy.
- To jest Ekstraklasa i konkurencja na każdej pozycji jest ogromna. Z tym każdy musi się liczyć. Wydaje mi się, że Szymonowi Lewickiemu zabrakło trochę cierpliwości. Było mu ciężko przebić się do wyjściowego składu, bo Rafał Siemaszko i Dariusz Zjawiński bronią się grą i bramkami - odpowiada.