Jakub Czerwiński: Nogi się pode mną ugięły

- Nogi się pode mną trochę ugięły, było wow - mówi o swoim zaskakującym transferze do Legii Warszawa obrońca Jakub Czerwiński.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Jakub Czerwiński Newspix / MARCIN SZYMCZYK/FOTOPYK/ / Na zdjęciu: Jakub Czerwiński

WP SportoweFakty: Poczuł już pan, że jest w naprawdę wielkim klubie?

Jakub Czerwiński: - Tak, da się to odczuć. Choćby po samym wejściu na stadion.

Przeżył pan szok?

- Być może trochę tak, ale mam tyle na głowie... Skupiam się na tym, żeby spokojnie wejść teraz do szatni, wkomponować w drużynę. Jestem bardzo cierpliwy i nie oczekuję, że nagle wskoczę do składu i w każdym meczu będę grał od dechy do dechy.

Nie przyszedł pan do Legii właśnie z takim zamiarem? Trochę minimalistyczne podejście.

- Nie oszukujmy się. Legia to Legia i niczego za darmo tu nie dostanę. Muszę wywalczyć sobie miejsce w składzie.

Jak wyglądały kulisy pańskiego transferu? Na pewno jednego z najbardziej zaskakujących.

- Dzień przed zamknięciem okna transferowego, około godziny 23 dostałem telefon od menadżera, że jest bardzo poważne zainteresowanie ze strony Legii Warszawa, bo w przypadku transferu Igora Lewczuka, miałbym go zastąpić. Agent zapytał mnie, czy wyrażam zgodę. No więc się zgodziłem i rozłączyliśmy się. Było wow, ale poszedłem spać, bo chyba nie do końca byłem jeszcze świadomy, że są to rozmowy zaawansowane.

Następnego dnia byłem na treningu. W jego trakcie przyszedł kierownik i powiedział, że po zakończeniu zajęć mam samolot do Warszawy i lecę na badania.

ZOBACZ WIDEO Jakub Czerwiński: Legia odskoczyła innym polskim klubom (źródło TVP)

I jak pan zareagował?

- Nogi się trochę pode mną ugięły. Uśmiechnąłem się, zauważył to Jarek Fojut i chyba już wiedział, o co chodzi. Podszedł do mnie, kiwnął głową. Ja zrobiłem to samo.

I tak spokojnie się pan położył spać po telefonie od menadżera?

- Chwilę porozmawiałem z narzeczoną, ale to był ostatni dzień okienka. Być może to wszystko działo się za szybko. Podchodziłem do tego z dystansem, bo już wcześniej miałem kilka telefonów w sprawie ewentualnych transferów, a w Pogoni czułem się bardzo dobrze.

Czyli nawet menadżer powiedział panu, że jest pan numerem jeden do zastąpienia Lewczuka. Może więc trzeba odważnie wejść do szatni i brać co swoje - pierwszy skład.

- Nie no, jasne że tak. Zobaczymy jednak, jak to będzie wyglądało. To już jest kwestia trenera.

Cristiano Ronaldo teraz już zgłupieje. Nie będzie wiedział, który to ten Pazdan.

- Powiem tak. Dostałem bardzo dużo wiadomości związanych z transferem do Legii. Życzono mi szybkiego debiutu w Lidze Mistrzów.

Z jednej bandy łysego trafia więc pan do drugiej bandy łysego.

- Jarek bardzo żałował, że zostanie sam.

Wszystko już w Warszawie załatwione? Zaaklimatyzował się pan?

- Na razie mieszkam w hotelu, potrzebuję trochę na przeprowadzkę. Na razie na wszystko mam bardzo mało czasu.

Pana kariera nabrała ostatnio niesamowitego przyspieszenia. Niedawno grał pan w 1. lidze, rok temu trafił do Pogoni i od razu zbierał świetne recenzje. Zaraz będzie pan grał przeciwko Cristiano Ronaldo i innym gwiazdom.

- Dobrze czułem się w ekstraklasie w Pogoni Szczecin. Rozwinąłem się, choć przeskoku z 1. ligi do ekstraklasy zbytnio nie odczułem. Grając na zapleczu, już byłem gotowy na krok wyżej. To, że po roku spędzonym w Pogoni jestem w Legii, jest efektem ciężkiej pracy.

Grając w 1. lidze był pan gotowy na ekstraklasę. A grając w ekstraklasie, jest pan już gotowy na europejskie puchary?

- Mogę się wypowiedzieć po sezonie.

Jak to po sezonie? Liga Mistrzów jest już za chwilę.

- No tak, ale nie wiem, jak w niej wypadnę. Będę więc oceniał za rok.

Jest pan osobą bardzo religijną, jako młody chłopak służył pan jako ministrant. Nosi pan religijny tatuaż. W którym momencie to piłka jednak zdominowała pana życie, zdecydowanie na nią postawił?

- To był wyjazd z domu rodzinnego do Opalenicy w wieku 15 lat. To była najbardziej odważna decyzja w mojej karierze. I wtedy postawiłem wszystko na piłkę.

I poszło.

- Tak. Ja sam, ale też rodzina uwierzyliśmy, że coś jednak z tego może być. Tę karierę prowadzę krok po kroku, nie było wariackich decyzji, nieprzemyślanych ruchów. Wszystko było robione z głową. I jestem przekonany, że transfer do Legii również był dobrym krokiem.

Pogoń próbowała pana zatrzymać?

- Chyba nie była w stanie. Wiedziała, że nie ma argumentów. Miałem wpisaną w kontrakt kwotę odstępnego, od mojej decyzji zależało, czy przyjdę do Legii. A Lidze Mistrzów się nie odmawia.

------

Jakub Czerwiński to 25-letni obrońca, który dopiero rok temu trafił do Lotto Ekstraklasy. Z 1-ligowej wówczas Bruk-Bet Termaliki Nieciecza przeszedł do Pogoni Szczecin, i od razu zbierał w niej świetne recenzje. Razem z Jarosławem Fojutem stworzył skuteczny blok obronny. W środowisku nie brakowało humorystycznych uwag, że to "banda łysego". Jego transfer do Legii Warszawa w ostatnim dniu okna transferowego był jednym z najbardziej zaskakujących tego lata.

Rozmawiał Jacek Stańczyk


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×