- Każdy kto zagrał w niej (reprezentacji - red.) raz, myśli o powrocie. To normalne. Kiedy występowałem w Kaiserslautern, byłem w kontakcie ze sztabem trenera Adama Nawałki. Po transferze jeszcze nie rozmawialiśmy. Ale spokojnie, eliminacje mistrzostw świata dopiero się zaczęły. Wierzę, że w nich zagram - mówi Mateusz Klich w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Piłkarz zakończył nieudaną przygodę z niemieckim 1.FC Kaiserslautern i podpisał trzyletni kontrakt z FC Twente. W Enschede, mieście leżącym na granicy holendersko-niemieckiej, chce wrócić do poważnej piłki. Wcześniej grał już w holenderskim PEC Zwolle i był to najlepszy okres w jego karierze.
Klich tak opisuje swoją nową drużynę: - Pełna fantazji, czasem połączonej z brawurą. Ze swoimi 26 latami jestem drugi czy trzeci pod względem wieku w drużynie (Klich jest drugim najstarszym zawodnikiem - red.). Zostałem dinozaurem. W ofensywie mamy trzech chłopaków wypożyczonych z Manchesteru City. Nie kalkulują. Pełno w nich odwagi.
Po raz ostatni w reprezentacji Polski ten środkowy pomocnik wystąpił w meczu eliminacji Euro 2016 z Gibraltarem. Na wyjeździe zagrał od pierwszej minucie po czym został zmieniony przez Krzysztofa Mączyńskiego. W tym czasie przeszedł do Wolfsburga, gdzie grał jedynie w rezerwach. Stamtąd przeniósł się do Kaiserslautern, gdzie grywał sporadycznie.
ZOBACZ WIDEO: Marek Jóźwiak: Legii potrzeba człowieka z prostym przekazem (źródło TVP)
{"id":"","title":""}