Fatalna druga połowa Korony. "Jagiellonia nas zmiażdżyła"

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara

Bardzo słaba postawa w drugiej połowie meczu z Jagiellonią Białystok pozbawiła piłkarzy Korony kolejnych punktów w Lotto Ekstraklasie. - Nie wiem czy jeszcze nie dorośliśmy do tego, żeby utrzymywać korzystne wyniki - zastanawiał się Rafał Grzelak.

- Nie udało się wygrać i to niestety boli, bo graliśmy u siebie i uważam, że powinniśmy ugrać korzystny wynik - mówił niepocieszony pomocnik Korony. Kibice zgromadzeni na Kolporter Arenie wierzyli, że kielczanie zachowają swoją twierdzę (przed meczem z Jagą trzy wygrane i remis - przyp. red.). - Przetrwaliśmy do przerwy, a wiadomo, że później jest już z górki. Nie wiedzieć czemu stanęliśmy, a Jagiellonia wrzuciła swój kolejny bieg i tak naprawdę nas zmiażdżyła. W drugiej połowie nie stworzyliśmy sobie sytuacji i oddaliśmy pole. Przegrywaliśmy pojedynki, rywale byli bardziej agresywni.

Podopieczni Tomasza Wilmana wyglądali w drugiej połowie na przestraszonych. Sytuację z minuty na minutę pogarszało bardzo defensywne ustawienie. Gołym okiem widoczny był także brak Nabila Aankoura, który z powodu urazu nie mógł kontynuować meczu. - Nie wiem czy jeszcze nie dorośliśmy do tego, żeby utrzymywać korzystne wyniki, czy to problem mentalny, a może brak doświadczenia. Na pewno coś jest nie tak - analizował na gorąco "Grzelu". - Na tym poziomie nie powinno to się zdarzać, bo potem może brakować tych punktów. Nie mówię, że do utrzymania, ale wyższych celów, bo czemu nie? Póki co musimy znać swoje miejsce w szeregu.

To właśnie 28-latek miał za zadanie wyłączenie z gry najskuteczniejszego strzelca ligi, Konstantina Vassiljeva. - Wiadomo jaką pozycję ma na boisku, jest ofensywnym pomocnikiem. Nie skupiałem się na nim, tylko na zawodniku, który będzie biegał w mojej strefie. Personalia mnie nie interesują, chcę wykonywać swoją prace - powiedział.

Spośród wielu zarzutów, jakie można kierować pod adresem złocisto-krwistych za drugą część meczu, jest i ten dotyczący dyspozycji fizycznej. - Jesteśmy przyzwyczajeni do ciężkiego biegania na treningach. Jednak cały mecz trudno jest wytrzymać w takim tempie - tłumaczył Grzelak.

Niewykluczone, że pojedynek z Jagą potoczyłby się inaczej, gdyby na boisku pojawił się Łukasz Sekulski. Wypożyczony z Białegostoku napastnik przegrał jednak walkę z chorobą. - "Seki" jest w gazie, potrafi się utrzymać przy piłce i przede wszystkim strzela bramki, więc nam go brakowało. Mamy jednak szeroką kadrę i każdy musi walczyć, bez względu na to, kto jest na boisku. Wygrywamy jako drużyna i tak samo przegrywamy, jesteśmy silni jako monolit, a nie indywidualności.

ZOBACZ WIDEO: Czesław Michniewicz: 2 punkty na mecz? Oby tak do końca sezonu (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)