31-latek ma na myśli sytuację z dosłownie ostatniej akcji wtorkowego spotkania, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła w rękę trzymającego go za koszulkę Adama Mójty. Gospodarze momentalnie zasygnalizowali sędziemu Zbigniewowi Dobryninowi przewinienie wiślaka, ale arbiter z Łodzi nie zdecydował się wskazać na "wapno".
- Była ręka, ale nie moja. Skonsultowaliśmy to na boisku, że to była ręka Mójty. Błędy się zdarzają, ale szkoda, że my, pierwszoligowcy przez takie niedopatrzenia tracimy piękną przygodę z Pucharem Polski - stwierdził na antenie Polsatu Sport Andrzej Rybski.
Przygoda Chojniczanki z Pucharem Polski dobiegła końca już na etapie 1/8 finału, podczas gdy w poprzedniej edycji I-ligowiec dotarł aż do półfinału.
- Jest niedosyt, bo rok temu doszliśmy rundę dalej i liczyliśmy na to, że powtórzymy ten wynik. Szkoda, ale to była miła odskocznia od I ligi. To był fajny, techniczny mecz - dobrze czasem oderwać się od tej pierwszoligowej rąbanki - skomentował z uśmiechem Rybski.
ZOBACZ WIDEO: Portugalski komentator: Legia spotka się z maszyną do strzelania goli