360 minut spędzonych na boisku i ani jednego gola oraz asysty - nie tak wyobrażał sobie Mario Gomez powrót do Bundesligi po świetnym sezonie w Besiktasie Stambuł i wywalczeniu tytułu króla strzelców oraz niezłym występie na Euro 2016.
Były as Bayernu Monachium zwłaszcza w meczach z TSG 1899 Hoffenheim (0:0) i Borussią Dortmund (1:5) powinien zdobyć przynajmniej po jednej bramce. Dochodził do takich sytuacji, że trafienie wydawało się formalnością. Dogodne okazje do wpisania się na listę strzelców miał również przeciwko 1.FC Koeln (0:0) oraz Werderowi Brema (1:2).
- To tylko kwestia czasu, kiedy zacznie strzelać. Mario jest znakomitym napastnikiem, gwarantem goli. Gdy już się przełamie, będzie regularnie trafiał - uspokaja dyrektor sportowy VfL Wolfsburg Klaus Allofs. - Mnie jako napastnikowi też zdarzały się gorsze okresy. A kiedy już udało się strzelić gola, wszystko wracało na właściwe tory - dodaje były snajper 1.FC Koeln.
Do Gomeza cierpliwości nie stracił jeszcze również Joachim Loew i powołał go na październikowe mecze reprezentacji Niemiec. Napastnik ma spore szanse nawet na grę w podstawowym składzie, ponieważ w kadrze są tylko dwie nominalne "dziewiątki".
W niedzielę Gomez otrzyma dogodną okazję do przełamania - Wilki podejmą zmęczony czwartkowym meczem w Lidze Europy z azerskim Gabala FK 1.FSV Mainz.
ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Portugalska komedia pomeczowa