Reprezentant Polski konsekwentnie nie chce rozmawiać po ligowych meczach z dziennikarzami w Belgii. Wytknęła to ostatnio tamtejsza gazeta "La Derniere Heure" pisząca, że gdy tylko ktoś próbuje w strefie wywiadów zagadnąć "Teo, Teo", od razu napotyka na zabójczy wzrok snajpera. I media mają o to do Polaka coraz większe pretensje.
W rozmowie z "PS" nasz piłkarz wyjaśnił w czym rzecz: - W kontaktach z belgijskimi dziennikarzami główną przeszkodą jest bariera językowa. Nie znam perfekcyjnie angielskiego i po prostu nie chcę się wygłupić. Dlatego odrzucam wszelkie prośby. W Dynamie porozumiewaliśmy sie z kolegami po rosyjsku. Nie jest prawdą, że nie rozumiem trenera czy kolegów. Z nimi się dogaduję. Podstawy angielskiego mam, teraz zacząłem się intensywnie uczyć. Na razie nie czuję się na siłach, by publicznie mówić po angielsku. Jeśli belgijscy dziennikarze przyjdą do mnie z tłumaczem, to być może zgodzę się na rozmowę - zapowiada.
Jednak czy tak będzie w rzeczywistości - trudno przewidzieć. Łukasz Teodorczyk w ogóle nie lubi udzielać się publicznie. - Trudno mi to wytłumaczyć. Taki mam charakter, po prostu nie przepadam za wywiadami. Wychodzę z założenia, że do przedstawiania faktów i oceny nie jest potrzebny kontakt ze mną. Kiedyś chętniej rozmawiałem z mediami, ale kilka razy moje słowa zostały przekręcone. Teraz dwa razy się zastanowię, zanim umówię się na wywiad.
W Belgii Teodorczyk na razie mówić nie musi, mówią za niego gole. W tym sezonie w trzynastu meczach we wszystkich rozgrywkach strzelił osiem goli.
ZOBACZ WIDEO: Legia chciała zatrudnić Piotra Nowaka. "Nie da się go podkupić"