Francuski bramkarz w 2010 roku zerwał więzadło krzyżowe w prawym kolanie podczas treningu. Kontuzja Sebastiena Freya okazała się szansą dla Artura Boruca, który do tej pory był drugim golkiperem Fiorentiny. Polak wykorzystał okazję, nie oddał miejsca w bramce i kiedy Frey po sześciu miesiącach wrócił do zdrowia, musiał szukać sobie nowego klubu.
W przypadku Francuza rehabilitacja trwała pół roku, ale jego zdaniem Arkadiusz Milik, który w sobotę doznał identycznej kontuzji, nie będzie musiał tyle czekać.
- Mój przypadek miał miejsce sześć lat temu, od tamtego czasu technologia i medycyna poszły jeszcze do przodu. Teraz blizna po takiej operacji jest minimalna, a proces gojenia trwa 10 dni. W ciągu trzech miesięcy więzadło jest już praktycznie wyleczone, nie potrzeba już sześciu miesięcy. Jeśli Milik będzie miał odpowiednich ludzi dookoła siebie, którzy będą się nim opiekować tydzień w tydzień, to wróci szybciej, niż się o tym mówi - twierdzi Frey.
Milik operację rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego w lewym kolanie przeszedł w poniedziałek w rzymskiej klinice Villa Suart. Operacja trwała 40 minut i zakończyła się pełnym sukcesem. Operował renomowany prof. Paolo Mariani, a asystował mu klubowy lekarz Napoli, Alfonso De Nicola. Tuż po przeprowadzeniu operacji prof. Mariani poinformował, że w optymistycznym wariancie rehabilitacja zajmie Milikowi cztery miesiące, a najgorszy scenariusz zakłada półroczną przerwę.
ZOBACZ WIDEO Magiera o pomaganiu piłkarzom: byli wściekli, ale po latach dziękują