Kamil Biliński w meczu Śląska Wrocław z Cracovią na boisku przebywał do 58. minuty. Wydarzenia z ostatnich chwil spotkania, kiedy sędzia odgwizdał problematyczny rzut karny dla Pasów, napastnik WKS-u musiał oglądać już z ławki rezerwowych.
- Na pewno każdy chciał być na boisku i chciał pomóc kolegom. Dać trochę siły, żebyśmy dociągnęli do samego końca. Szkoda, że tak się to skończyło, jak się skończyło. Na pewno szkoda tych straconych punktów - mówił piłkarz po spotkaniu.
Biliński wspominał o sytuacji jeszcze przed odgwizdaniem rzutu karnego. - Doskoczyliśmy do sędziego bocznego ponieważ ewidentnie należał nam się rzut z autu przy naszej ławce. Arbiter odgwizdał w drugą stronę, za chwilę poszła akcja i był rzut karny. Jeżeli sędzia popełnił błąd z karnym, to może się okazać, że dwóch sędziów popełniło błąd w tej jednej akcji - wyjaśniał piłkarz.
Śląsk Wrocław znów nie zdołał odnieść zwycięstwa na własnym stadionie w tym sezonie Lotto Ekstraklasy. - Wiemy, że to jest kolejne spotkanie w którym prowadziliśmy i mieliśmy swoje sytuacje, żeby przełożyć ten wynik na jeszcze lepszy i spokojnie wygrać. Mieliśmy 2:0 i znowu gdzieś koncentracja do samego końca albo błąd sędziego nam zabrał kolejne dwa punkty. Gdyby nie taka sytuacja mielibyśmy więcej punktów w tabeli i byśmy byli w lepszej pozycji niż teraz jesteśmy. To boli, że przez takie sytuacje jak teraz niepotrzebnie tracimy punkty - skomentował napastnik zielono-biało-czerwonych.
- Uważam, że do 60 minuty graliśmy bardzo dobre spotkanie. Potem gdzieś się to
popsuło i się skończyło, jak się skończyło - podsumował Kamil Biliński nawiązując do meczu z Cracovią.
ZOBACZ WIDEO Adam Frączczak: Po zwycięstwie z Legią uwierzyliśmy w siebie (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}