Co Legii dały transfery?

W pierwszej kolejce bezbramkowy remis po bardzo słabej grze, natomiast w drugiej wysokie zwycięstwo. Tak rundę wiosenną zaczęła Legia. Jaki w tym udział mają nowi zawodnicy w zespole trenera Urbana? Na razie raczej niewielki.

Marcin Komorowski został sprowadzony w miejsce sprzedanego do Panathinaikosu Ateny Jakuba Wawrzyniaka. W inauguracyjnym spotkaniu z Polonią Warszawa, jak zresztą cały zespół, nie zachwycił. Z drugiej strony nie popełniał też wielu błędów. Natomiast w meczu z Odrą Wodzisław było już zdecydowanie lepiej. W pierwszej części spotkania często włączał się do akcji ofensywnych, ale jego koledzy z zespołu najczęściej grali drugą stroną boiska. Wreszcie w drugiej połowie, po składnym ataku, popisał się rewelacyjną asystą przy bramce Rogera. Jest to zawodnik obiecujący, ale jeszcze nie tej klasy, co jego poprzednik.

Tomasz Jarzębowski niegdyś w Legii skreślony, teraz do niej powrócił jako jeden z najlepszych defensywnych pomocników ligi. Pobyt w Bełchatowie dobrze mu zrobił. Przez trzy lata dobrej gry w tym zespole pokazał, że zasługuje na kolejną szansę na Łazienkowskiej. Rozegrał całe spotkanie przeciw swemu byłemu klubowi w ramach Pucharu Ekstraklasy i również 90 minut w meczu derbowym. Jednak w obu grach nie dorównał poziomowi, do którego przyzwyczaił nas w ubiegłych latach. Na boisku brakowało mu głównie szybkości. W następnej kolejce usiadł na ławce. Po części wynikało to z założeń trenera Legii, aby zagrać trójką kreatywnych graczy w środku. Po niedzielnym występie Macieja Iwańskiego wcale jednak nie jest powiedziane, że "Jarza" szybko z tej ławki powstanie.

Częścią pierwszego zespołu, ale nie nowym piłkarzem warszawskiego klubu został również Adrian Paluchowski. Grając na zapleczu ekstraklasy, w rundzie jesiennej zdobył dziesięć bramek. Ściągnięty do klubu, miał być alternatywą dla Takesure Chinyamy. W 18. kolejce zastąpił na placu gry swego kolegę z ataku w końcówce meczu. W kolejnym zagrał od pierwszej minuty i zszedł w ostatnim kwadransie gry. Nie wykorzystał kilku okazji, ale sprawiał dobre wrażenie. Tak czy inaczej, na dzień dzisiejszy jest to melodia przyszłości i w Warszawie z utęsknieniem czekają na powrót do zdrowia swojego najlepszego strzelca.

Oprócz wyżej wymienionych, do zespołu dołączyli: Krzysztof Ostrowski ze Śląska Wrocław, Patryk Koziara (włączony do kadry pierwszego zespołu), oraz Kamil Majkowski (powrót z wypożyczenia). Dwaj pierwsi jeszcze nie pojawili się na boisku, natomiast "Maja" zagrał ostatnie dziesięć minut meczu z Odrą. To zbyt mało czasu, by napisać o jego grze choć kilka słów.

W przerwie między rundami działacze Legii zawzięcie szukali napastnika. Tymczasem w tym przypadku zastosowanie może znaleźć powiedzenie, że najciemniej jest pod latarnią, bowiem skutecznie grają pomocnicy będący w składzie stołecznego zespołu. Szczególnie cieszy postawa Piotra Gizy, którego wielu kibiców i dziennikarzy przekreśliło już jakiś czas temu. "Gizmo" w meczu z Polonią uratował remis, wyręczając bramkarza interwencjami na linii bramkowej, natomiast w kolejnym spotkaniu zdobył gola.

Na listę strzelców wpisali się również Roger i Maciej Iwański, a gra całej trójki układała się znakomicie. Nie zapominajmy także o wracającym do zdrowia Sebastianie Szałachowskim, który we wtorek po raz pierwszy od kilku miesięcy ćwiczył z piłkami.

Oczywiście to tylko dwa pierwsze spotkania i jeszcze wiele może się wydarzyć w tej rundzie. Jeden mecz słaby i jeden dobry o niczym nie świadczą, tym bardziej gdy weźmie się pod uwagę klasę dotychczasowych rywali. Odra Wodzisław, z całym szacunkiem dla ekipy Ryszarda Wieczorka, do potentatów nie należy i takie spotkania Legia musi wygrywać. Teraz przed podopiecznymi Jana Urbana trudniejsze zadanie - swą klasę trzeba potwierdzić w rywalizacji z kolejnymi, silniejszymi zespołami.

Komentarze (0)