Derby Trójmiasta nie zawiodły. Po interesującym spotkaniu Arka Gdynia zremisowała z liderem Lotto Ekstraklasy, Lechią Gdańsk 1:1.
- Gorąco było na trybunach i na boisku. Myślę, że mecz mógł się podobać kibicom, bo obie drużyny zostawiły dużo zdrowia na murawie - przyznał po zakończeniu spotkania Grzegorz Niciński, szkoleniowiec gospodarzy.
To Arka jako pierwsza zaatakowała. Groźnie na bramkę gości uderzał Marcus Vinicius da Silva. Chwilę później Mateusz Szwoch i Dawid Sołdecki zmarnowali 100 procentowe okazje. Te sytuacje zemściły się. W 32. minucie do bramki gospodarzy trafił Marco Paixao, który wykorzystał znakomite dośrodkowanie Sławomira Peszki.
Po przerwie przewagę osiągnęła Lechia, ale nie potrafiła podwyższyć prowadzenia. Tymczasem bramkę z niczego zdobyła Arka. Damian Zbozień dorzucił piłkę z autu, a potężnym strzałem z lewej nogi popisał się Adrian Błąd.
ZOBACZ WIDEO Skorupski na remis ze Szczęsnym. Bramkarz Empoli zatrzymał Romę. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Gdybyśmy jako pierwsi strzelili, to ten mecz mógł potoczyć się inaczej. Stracony gol skomplikował nam plany. Goniliśmy wynik i dlatego ten punkt jest ważny. Z przebiegu meczu jesteśmy zadowoleni - przyznał Niciński, który popisał się znakomitym wyczuciem. Wpuścił Błąda na boisko w 58. minucie. Ten po chwili odpłacił mu się trafieniem.
- Adrian Błąd czekał na swoją szansę. Dawał sygnały już wcześniej i ta bramka to nagroda dla niego. Mam nadzieję, że będzie to dla niego motywacja do dalszej pracy - tłumaczył szkoleniowiec Arki, który jednocześnie doceniał klasę rywala.
- Graliśmy z liderem ekstraklasy, który w swoim składzie ma wiele klasowych piłkarzy. Chwała zawodnikom, że podjęli walkę w drugiej połowie. Duże słowa uznania dla mojej drużyny - zaznaczył Grzegorz Niciński.
Arka z 19 punktami na koncie zajmuje siódme miejsce w tabeli.