Przyzwoity mecz w Kielcach, ale bez zwycięzcy (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Korona wyszła na mecz z Widzewem z myślą o wywalczeniu kompletu punktów. Łodzianie przyjechali do Kielc, by wygrać. Starcie dwóch silnych zespołów drugiego frontu mogło się podobać, a bramkami, jakie padały, można by obdzielić kilka innych spotkań. Remis 2:2 nie satysfakcjonuje żadnej ze stron.

W tym artykule dowiesz się o:

Od mocnego uderzenia w tym meczu rozpoczął zespół gości. Niezrażeni zapełnionymi po brzegi przez kieleckich kibiców trybunami Areny Kielc piłkarze Widzewa wyszli na boisko bez kompleksów, czego efektem był szybko zdobyty gol w 7. minucie. Radosław Matusiak, którego forma była pod jednym wielkim znakiem zapytania, uderzył głową piłkę na bramkę, ale ta nie znalazła drogi do siatki. We właściwym miejscu i czasie znalazł się jednak Adrian Budka, który dał radość łodzianom i uświadomił jednocześnie, że nie taki diabeł z Kielc straszny, jak go malują.

Widzew nie zamierzał spuszczać z tonu. Wszak 1:0 to nie jest wynik, którego łatwo utrzymać. W 27. minucie idealnie przymierzył z rzutu wolnego Tomasz Lisowski, a zdezorientowany golkiper gospodarzy, Radosław Cierzniak, tylko odprowadził piłkę wzrokiem, która nim wpadła do siatki, zdążyła jeszcze odbić się od słupka. Na stadionie przy ul. Ściegiennego zapadła konsternacja. Mało kto spodziewał się takiego scenariusza, mało kto przewidział, że Korona już na początku meczu dostawać będzie takie lanie.

Ale kielczanie nie zamierzali składać broni. Niesieni dopingiem blisko 15 tysięcy kibiców, zdołali strzelić kontaktowego gola tuż przed przerwą. Brazylijczyk Edi Andradina pozazdrościł Lisowskiemu ładnego gola i postanowił skopiować wyczyn łódzkiego zawodnika. Udało mu się to perfekcyjnie. Maciej Mielcarz próbował sparować strzał, ale piłka była zbyt precyzyjnie uderzona, by można było ją choćby musnąć. Gol Ediego dał kielczanom nadzieję na jakąś zdobycz punktową w ten gorący sobotni wieczór. Wcześniej niezłą okazję zmarnował Paweł Gawęcki, gdyż bardzo nieczysto zagrał piłkę do wychodzącego na wolne pole Andradiny.

Po zmianie stron mecz nabrał tempa, a kielczanie dążyli do tego, by doprowadzić do wyrównania. To jednak Widzewiacy jako pierwsi stworzyli sobie niezłą sytuację strzelecką. W 52. minucie Cierzniaka nie zdołał pokonać Marcin Robak, ale wysłał czytelny sygnał kielczanom, że jego zespół nie zamierza się tylko bronić. Korona odpowiedziała kilka chwil później, gdy Łukasz Cichos znalazł się w dogodnej sytuacji. Fatalnie jednak przestrzelił, prawdopodobnie czyniąc krzywdę któremuś z kibiców zasiadających w sektorze na piętrze tuż za bramką.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Kielczanie grali ambitnie, choć między 60. a 80. minutą nieco opadli z sił i zamiast gryźć trawę, z przesadną dostojnością się po niej przesuwali. Gol na 2:2 padł dopiero w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu w polu karnym najwyżej wyskoczył Łukasz Nawotczyński i zaskoczył Macieja Mielcarza, który od 7. minuty za każdym razem będąc w posiadaniu piłki przedłużał grę, jak tylko się da.

Korona Kielce - Widzew Łódź 2:2 (1:2)

0:1 - Budka 7'

0:2 - Lisowski 26'

1:2 - Edi 45'

2:2 - Nawotczyński 92'

Składy:

Korona Kielce: Cierzniak - Kuzera (62' Kozubek), Nawotczyński, Markiewicz, Szyndrowski, Kiełb, Wilk (46' Cichos), Zganiacz, Sobolewski, Edi, Konon (35' Gawęcki).

Widzew Łódź: Mielcarz - Szymanek, Ukah, Bieniuk, Lisowski, Budka, Broź, Grzeszczyk (79' Panka), Sernas (58' Jarmuż), Robak, Matusiak (71' Oziębała).

Żółte kartki: Kuzera (Korona) oraz Szymanek, Jarmuż (Widzew).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 14.900

Najlepszy piłkarz Korony: Edi Andradina

Najlepszy piłkarz Widzewa: Tomasz Lisowski

Najlepszy piłkarz meczu: Tomasz Lisowski

Źródło artykułu: