Gdy Chorwat związał się z Kolejorzem (w końcówce sierpnia), deklarował, że właśnie po takim okresie spróbuje już rozmawiać w naszym języku. Zadanie nie należało do łatwych, ale słowa dotrzymał. Pierwszy raz przemówił bez pomocy tłumacza po rewanżowym ćwierćfinałowym meczu Pucharu Polski z Wisłą Kraków (4:2). Ostatnio natomiast powtórzył to po niedzielnej ligowej potyczce z Jagiellonią Białystok (1:2).
- Nie jest tak, że chcę się komuś przypodobać. Uczę się polskiego języka z szacunku dla pracodawcy - powiedział Nenad Bjelica.
Chorwat nie mówi jeszcze po polsku perfekcyjnie, ale w miarę możliwości stara się to robić jak najczęściej. - Gdy podsumowuję nasze występy na konferencjach pomeczowych, mogę już porozumiewać się z dziennikarzami sam. Gdy jednak spotykamy się na dłuższych konferencjach przed spotkaniami, to częściej dyskutujemy o szczegółach i wtedy pomoc tłumacza mi się jeszcze przydaje - przyznał.
Bjelica pracuje w Poznaniu nieco ponad trzy miesiące, ale szybko zyskał sobie sympatię kibiców i dziennikarzy. Poza nauką polskiego, umiejętnie zareagował też na nastroje trybun. Szybko zmienił ustawienie zespołu i poznaniacy grają już z jednym defensywnym pomocnikiem, a nie dwoma. Taki był przecież główny zarzut do Jana Urbana. Czas pokazał, że ta korekta dała pozytywny efekt, bo Lech gra przyjemniej dla oka, osiąga też znacznie lepsze wyniki.
ZOBACZ WIDEO Valencia znów bez zwycięstwa. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]