Ofensywny lewy pomocnik poznańskiego Lecha, Sławomir Peszko po niedzielnym starciu lidera tabeli z Górnikiem w Zabrzu przyznał, że mecz ten nie był dla jego drużyny najłatwiejszy. Jak mówił, docenia grę drużyny gospodarzy i cieszy się z punktu wywiezionego z gorącego terenu: - Mecz ten nie był dla nas łatwy. Górnik grał bardzo agresywnie, ciężko było o składne akcje w naszym wykonaniu. Na szczęście przez cały mecz graliśmy z dużą ambicją i determinacją, wytrwale dążąc do poprawy strzelenia bramki. Na szczęście udało nam się to uczynić, za sprawą błędu rywala, którego do tego błędu zmusiliśmy i w perspektywie walki o mistrzostwo ten punkt będzie dla nas bardzo cenny - zapewniał skrzydłowy Kolejorza.
Podział punktów jakim zakończył się dla poznańskiej drużyny mecz z outsiderem nie pomógł Lechowi w powiększeniu przewagi nad resztą stawki. Zauważył jednak, że Górnik zaprezentował się w starciu z jego drużyną bardzo dobrze i jeszcze niejeden rywal będzie musiał uznać wyższość drużyny trenera Henryka Kasperczaka: - Patrząc na wyniki spotkań w minionej kolejce możemy tylko pluć sobie w brodę, że nie wykorzystaliśmy tego, że punkty tracili bezpośredni rywale w walce o tytuł Gdybyśmy wygrali z Górnikiem mielibyśmy już pięć punktów przewagi nad Legią i siedem nad Wisłą, co byłoby dobrą zaliczką przed kolejnymi meczami. Nie możemy być jednak pazerni i płakać nad tymi dwoma punktami, jakie straciliśmy w Zabrzu, bo Górnik to świetna drużyna i jeszcze niejednemu pretendentowi zabiorą w tym sezonie punkty - stwierdził filigranowy pomocnik drużyny ze stolicy Wielkopolski.
Peszko na placu gry pojawił się w tym meczu w drugiej połowie, bowiem przez ostatnie kilka tygodni zmagał się z urazem i jak mówił, nie był gotowy na występ od pierwszego gwizdka sędziego: - Nie byłem jeszcze gotowy na występ od pierwszej minuty. Mam za sobą blisko miesięczny rozbrat z piłką i po powrocie po kontuzji odbyłem z drużyną raptem dwa treningi. Byłoby nierozsądne, gdyby trener wystawił mnie od początku spotkania, a po pół godziny gry traciłbym już powietrze w płucach - powiedział zawodnik poznańskiego Lecha.
Zaraz po wejściu na boisko skrzydłowy poznaniaków miał okazję na strzelenie wyrównującej bramki. Zamysł był dobry, jednak finalizacja akcji mierna, bowiem piłka zamiast wpaść do bramki zatrzymała się w bocznej siatce: - W tej sytuacji obawiałem się, że gdybym próbował zagrać do tyłu, bramkarz przeczytałby moje intencje i przejął piłkę. Chciałem, więc spróbować go zaskoczyć i posłać piłkę do siatki tuż przy jego nodze. Niestety trochę przekombinowałem i piłka ugrzęzła w bocznej siatce - mówił z nutą rozczarowania w głosie pomocnik drużyny trenera Franciszka Smudy.
Niedzielne starcie z Górnikiem Zabrze było dla pomocnika Lecha 101. meczem ligowym w jego dotychczasowej przygodzie z ekstraklasą. Sam Peszko jednak nie miał o tym większego pojęcia, ale za cel postawił na przyszłość postawił sobie rozegranie dwusetnego meczu w elicie: - To już 101. mecz? Przyznam szczerze, że nie prowadzę tego typu statystyk. Wiedziałem, co prawda, że mam za sobą sto meczów w lidze, ale nie patrzyłem na to przez pryzmat, że rozpoczynam swego typu nową erę w swojej karierze. Teraz moim celem jest rozegranie dwusetnego meczu w ekstraklasie - zakończył Peszko.