Sebastian Staszewski: Kilka dni temu mierzyliście się z Barceloną, w niedzielę gościcie na Santiago Bernabeu. W przeszłości pokonywałeś zarówno Ikera Casillasa jak i Victora Valdesa. Jakie to uczucie zdobyć bramkę w takim meczu?
Kalu Uche: Po trafieniu człowiek czuje się niczym Bóg. Jest wielka, ogromna radość. Można mówić, że bramka to bramka, ale trafienia zaliczone z Realem czy Barcą to gole, które pamięta się całe życie. Dla mnie to bardzo ważne. Przecież nie tak łatwo pokonać Casillasa.
Wisła za czasów Henryka Kasperczaka prezentowała wyższy poziom niż twój obecny zespół?
- Ciężko to porównywać. Wisła nie gra przecież w lidze hiszpańskiej. Na pewno graliśmy fantastyczną piłkę. Pokonaliśmy wielką Parmę i Schalke. Byliśmy lepsi od Lazio choć przegraliśmy. Z drugiej strony liga hiszpańska to obok Premiership najlepsza liga świata. Polska ma ligę, która jest z dnia na dzień lepsza, ale do Hiszpanii brakuje jeszcze bardzo wiele. Dyplomatycznie powiem, że oba zespoły grają skuteczną i ładną dla oka piłkę.
Jakie dobre wspomnienia zachowałeś z czasów gry w Krakowie?
- Było ich dużo. Najważniejsze to te związane z grą Wisły. Mieliśmy świetną drużynę gdzie wszyscy byliśmy kolegami. Pamiętam śliczne dziewczyny. Pokochałem też Kraków a Wisłę mam w sercu do końca moich dni...
Więcej już w piątek tylko na SportoweFakty.pl!