W rundzie jesiennej Zagłębie wygrało z Widzewem 4:3, dwa gole były autorstwa Iljana Micanskiego, a jeden - Marcina Robaka. W niedzielę najlepsi strzelcy I ligi (kolejno 17 i 13 trafień) znów staną naprzeciw siebie. Obaj jednak zgodnie podkreślają, że indywidualna rywalizacja nie będzie miała znaczenia, najważniejsze jest bowiem dobro drużyny. Zespół, który wygra, zasiądzie na fotelu lidera.
- Wyjdę na boisku z nastawieniem, aby strzelić jakąś bramkę - przyznał w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Micanski. - Podobnie będzie myślał Robak. Walka o koronę króla strzelców powoli wkracza w decydującą fazę, choć pozostało jeszcze sporo spotkań. Obaj będziemy mieli jeszcze dużo okazji do trafienia do siatki. Ten, który wykorzysta ich więcej, będzie górą.
W chwili obecnej to jednak Bułgar jest faworytem. Głównie dlatego, że ma cztery bramki przewagi nad Robakiem. - To nieduża strata, możliwa do odrobienia - zapewnił napastnik Widzewa. Jeśli jednak będzie tak skutecznie pilnowany przez obrońców, jak w sobotę w Kielcach, o koronie króla strzelców może zapomnieć. Jak wyliczyliśmy, w spotkaniu przeciwko Koronie oddał ledwie jeden celny strzał i zanotował aż osiem strat.
Obaj piłkarze mówią, że spory wpływ na ich dorobek strzelecki mają partnerzy. - Wiele zależy od gry całego zespołu. Jeśli drużyna prezentuje ofensywny futbol, tak jak Zagłębie, łatwiej jest zdobywać gole. Poza tym na bramki napastników wpływ mają także obrońcy i pomocnicy - stwierdził Micanski.
Zwłaszcza druga linia w ekipie Roberta Jończyka jest niezwykle silna. Natomiast Robak przede wszystkim może liczyć na wsparcie partnera z ataku, Radosława Matusiaka. - Przeciwnicy obawiają się teraz także Radka. Wcześniej zdarzało się, że miałem koło siebie kilku zawodników - przyznał. W konfrontacji z Koroną duet napastników łódzkiego Widzewa nie zachwycił. Widać było, że obaj na boisku nie rozumieją się jeszcze najlepiej. - Ale to kwestia czasu - zgodnie zapewniali.