Kontrowersyjny klasyk

Po piątkowym meczu Legii z Górnikiem pojawiły się głosy krytykujące pracę arbitra Huberta Siejewicza. Przede wszystkim skrzywdzeni mogą czuć się piłkarze z Zabrza, którym za faul w polu karnym należała się "jedenastka".

W 16. minucie ligowego klasyku miała miejsce największa kontrowersja tego spotkania. Na wysokości szesnastu metrów do piłki doszedł Robert Szczot. Przyjął ją w ten sposób, że minął Dicksona Choto i wbiegł w pole karne. W tym momencie interweniować próbował Inaki Astiz, uczynił to jednak nieprzepisowo, ale blisko ustawiony sędzia Hubert Siejewicz nie podyktował jedenastki. - Sędzia mógł odgwizdać rzut karny. Gdyby to zrobił, wynikł spotkania mógł być różny, ale nie zamierzam dyskutować, czy powinien podyktować jedenastkę - mówił o tej sytuacji Szczot.

Z kolei w drugiej połowie skrzywdzeni przez arbitra mogli się poczuć podopieczni Jana Urbana. Po akcji prawą flanką i dośrodkowaniu Piotra Gizy piłka trafiła w rękę stojącego na polu karnymGrzegorza Bonina. Nie było to celowe zagranie obrońcy zabrzan, jednak gdyby Siejewicz wskazał na "wapno", nikt nie mógłby mieć do niego pretensji.

Z biegiem czasu i wciąż utrzymującym się bezbramkowym rezultatem, zawodnikom zaczęły puszczać nerwy. Doszło nawet do przepychanki między Takesure Chinyamą a Adamem Banasiem. W tym wypadku sędzia solidarnie pokazał obu zawodnikom po żółtej kartce, co na pewno było dobrą decyzją.

Komentarze (0)