Liga Mistrzów nie dla polskich klubów

AFP
AFP

Czołowe europejskie kluby chcą utworzyć Superligę - zamknięte rozgrywki dla najlepszych. Miałaby on zastąpić obecną Ligę Mistrzów. Ci z drugiego szeregu myślą o Lidze Atlantyckiej. Dla drużyn z krajów takich jak Polska nie zostaje właściwie nic.

Sprawa dotyczy nie tylko Polski. W podobnym położeniu jest wiele lig "na dorobku" jak między innymi czeska, serbska, słowacka czy ukraińska.

Na razie sprawa jest w fazie negocjacji. Już w poprzednim roku ECA, czyli Europejskie Stowarzyszenie Klubów, poinformowała, że zaczyna prace nad takimi rozgrywkami. Wielkich graczy europejskiej piłki na chwilę udało się obłaskawić, ale cenę zapłacili mniejsi, tacy jak kluby naszej Lotto Ekstraklasy. Od sezonu 2018/2019 mistrz Polski, żeby zagrać w Lidze Mistrzów, będzie musiał zagrać 4 rundy eliminacji. O jedną więcej niż teraz.
Taka sytuacja potrwa do 2021 roku. A co później?

- Na razie groźba powstania Superligi została odsunięta. Ale potem wszystko jest możliwe. Zatem do 2021 roku mamy czas, by poprawić pozycję w rankingu UEFA. To zwiększy naszą siłę negocjacyjną - mówi Marcin Stefański, dyrektor logistyki rozgrywek Ekstraklasy SA.

Główny powód możliwej rewolucji to prawa telewizyjne. W obecnym sezonie kluby wyciągną z Ligi Mistrzów w sumie 1,3 miliarda euro. Szefowie ECA (w ich imieniu wypowiada się głównie Karl Heinz Rummenigge) zaznaczają jednak, że znacznie mniejszy rynek amerykański przynosi większe dochody w sportach takich jak na przykład baseball. A zatem UEFA nie wykorzystuje potencjału. Analizy rynku pokazały, że największe kluby byłyby w stanie wyrwać z praw telewizyjnych dwukrotnie więcej niż dotychczas.

ZOBACZ WIDEO Przeciętny Wszołek, podział punktów. Zobacz skrót meczu QPR - Fulham [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Trzeba pamiętać, że Superliga mogłaby funkcjonować poza strukturami UEFA. Jedna z przyczyn możliwej rewolucji jest taka, że kluby mogłyby rozgrywać mecze w Azji i Ameryce Północnej, czyli przeprowadzać ekspansję na nowe rynki. Przepisy europejskiej federacji zabraniają rozgrywać mecze pucharowe poza naszym kontynentem.

Rozpatrywanych jest kilka scenariuszy. Wiadomo, że Superliga byłaby zamknięta, a udział w niej brałyby najlepsze zespoły z 5 czołowych lig - hiszpańskiej, niemieckiej, angielskiej, włoskiej i francuskiej.

Co z pozostałymi? Kilka dobrych lig może utworzyć tak zwaną Ligę Atlantycką - coś na zasadzie 2. Superligi. Skupiałaby ona drużyny z takich lig jak holenderska, belgijska, szwajcarska, szkocka. Czyli kluby, które kiedyś były mocne, ale zostały na marginesie po wielkich zmianach, które rozpoczęły się w połowie lat 90. (nadejście ery telewizyjnej oraz wejście prawa Bosmana).

A pozostałe ligi?

- Powiedzmy sobie szczerze: drużyny lig, które zajmują w rankingu europejskim miejsce od 10. w dół, byłyby w bardzo trudnej sytuacji. Na dodatek przez następne 4 lata nie mają szans na awans w rankingu - przyznaje Stefański.

Polska w tej chwili zajmuje miejsce 21. i nie ma praktycznie żadnych szans na wskoczenie do dziesiątki.

Na razie wszystko jest w fazie negocjacji i nie wiadomo, czy te rozgrywki wejdą w życie. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to, jak mówi Stefański, "całkowite trzęsienie ziemi, zmiana".

Bo tak naprawdę nie wiadomo, co by się stało z dotychczasowym porządkiem piłkarskiego świata. Czy kluby takie jak Bayern, Real, Barcelona, Manchester United, Juventus Turyn, Chelsea Londyn, PSG zostałyby w swoich ligach, czy by z nich wyszły?

W tej chwili na wyjście nie bardzo mogą sobie pozwolić, bo tam jest większość pieniędzy z praw telewizyjnych. Na przykład dla najlepszych zespołów z Anglii  pieniądze, które zarabiają w rozgrywkach UEFA, to tyko skromny dodatek do tego, co mają w Premier League. Gdyby zostały, musiałyby mieć 60-osobowe kadry.

- Słyszałem o scenariuszu, że wielkie kluby rozważają posiadanie dwóch równorzędnych drużyn. Czy to science fiction? Niekoniecznie. Ale na razie to odległa kwestia - mówi Stefański.

Trzeba pamiętać, że powstanie Superligi narusza wiele interesów. UEFA, lig krajowych, mniejszych drużyn.

Wielcy gracze europejskiej piłki chcą cały czas, powoli eliminować z rynku małe kraje - takie jak Polska, Czechy czy Ukraina. Jeśli UEFA pójdzie im na rękę, od 2021 roku może jeszcze bardziej utrudnić dostęp do rozgrywek Ligi Mistrzów drużynom z małych rynków.

- Nie oszukujmy się, ta tendencja nie jest dla nas korzystna - przyznaje Stefański.

- Musimy pracować, żeby zabezpieczyć nasze interesy również w aspekcie sportowym. To oznacza, że  potrzebujemy co najmniej dwóch zespołów grających regularnie w rozgrywkach grupowych UEFA oraz wiosną - dodaje.

Źródło artykułu: