Wielu sympatyków polskiego futbolu ostrzyło sobie zęby na pojedynek Lecha Poznań z Arką Gdynia. Niestety spotkanie nie dostarczyło spodziewanych emocji. Brakowało wszystkiego, co piękne w futbolu: bramek, składnych akcji i sytuacji strzeleckich. Królowała walka i niedokładność. Po meczu trener gości, Czesław Michniewicz tłumaczył, że jego zespół walczy o utrzymanie i dla niego liczą się przede wszystkim punkty.
Spory wpływ na niezbyt ciekawe dla oka poczynania zawodników miała murawa, która była w fatalnym stanie. Na boisku było więcej piasku niż zielonej trawy. - W ekstraklasie są tak skandaliczne boiska, że nie da się wnieść wirtuozerii do gry. Kopnie się piłkę po ziemi, a ona po pięciu metrach zaczyna skakać. Nawet z trybun widać, że jak ktoś kopnie piłkę, to leci mnóstwo piasku. Nie wiem ile ton zostało wysypane. Nie jest to boisko z prawdziwego zdarzenia - mówił po meczu zawodnik Lecha, Jakub Wilk.
Podobnego zdania był Michniewicz. - Murawa była fatalna i ciężko było na niej zaprezentować jakieś fajerwerki techniczne - ocenił trener Arki. Szkoleniowiec gospodarzy, Franciszek Smuda nie szukał jednak usprawiedliwienia w stanie płyty boiska. - Nie możemy się usprawiedliwiać stanem murawy. To jest początek roku i te płyty nie są jeszcze optymalne - zakończył Smuda.