W Odrze czuję się bardzo dobrze - rozmowa z Maciejem Małkowskim, pomocnikiem Odry Wodzisław

Bohaterem spotkania Ruchu Chorzów z Odrą Wodzisław był lewy pomocnik gości Maciej Małkowski. Filigranowy zawodnik, który swego czasu przymierzany był do gry przy Cichej, w 43. minucie popisał się znakomitym uderzeniem z pola karnego. Piłka wpadła w samo okienko bramki Krzysztofa Pilarza.

Michał Piegza: Po wygranej nad Ruchem słychać było wielki oddech ulgi w Wodzisławiu. Co ważne, Odra po raz pierwszy w bieżącym roku zdobyła gola.

Maciej Małkowski: To fakt, że ostatnio nie zdobywaliśmy bramek. Nie wykorzystaliśmy dwóch rzutów karnych, ale teraz w końcu udało się nam trafić do siatki przeciwnika i przede wszystkim zdobyć trzy punkty. Mam nadzieję, że teraz już pójdzie nam z "górki".

Początek sezonu zapowiadał, że możecie mieć ogromne problemy z wygrywaniem spotkań. Na Stadionie Śląskim i wcześniej w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław zagraliście już jednak zdecydowanie lepiej.

- Dwa pierwsze mecze z ŁKS i Legią przespaliśmy. Trener wytknął popełniane przez nas błędy podczas odpraw. Ważne, że w ostatnich dwóch meczach mamy cztery "oczka", więc z optymizmem patrzymy w przyszłość.

Zdobyliście gola po świetnej, zespołowej akcji. O takich uderzeniach jak twoje mówi się, że to "stadiony świata". Był to strzał życia w twoim wykonaniu?

- Wydaje mi się, że jeszcze ładniejszą bramkę zdobyłem zaraz po przyjściu do Odry z Jastrzębia. W sparingu rozgrywanym właśnie z Ruchem zdobyłem gola świetnym strzałem z dystansu. Wtedy również uderzałem moją teoretycznie słabszą, prawą nogą.

Czy tym strzałem uratowałeś posadę trenerowi Wieczorkowi?

- Nie patrzeliśmy na to, czy gramy o uratowanie posady naszego szkoleniowca. Nam pracuje się z trenerem Wieczorkiem bardzo dobrze. Pierwsze dwa mecze zawaliliśmy my, czyli piłkarze. I nie można mieć do trenera pretensji o to, że nie zdobywaliśmy punktów. Trzeba pamiętać, że już w meczu ze Śląskiem Wrocław zagraliśmy lepiej. Jednak nie strzeliliśmy wtedy karnego i zdobyliśmy tylko punkt.

Trener i koledzy z zespołu chyba podziękują za "złotego gola”?

- Tak się złożyło, że w czwartek miałem urodziny i myślę, że będzie okazja, żebym to ja mógł coś postawić. Powiedziałem w szatni kolegom i trenerowi, że zrobię tak dopiero po zwycięskim meczu i słowa na pewno dotrzymam.

Przez ostatnie dwadzieścia minut graliście w osłabieniu i niemal stanęliście na własnej połowie.

- Jeśli gra się w dziesiątkę, to cóż można więcej zrobić jak nie ustawić się w obronie i liczyć na kontry. Najważniejsze, że osiągnęliśmy swój cel i dając z siebie wszystko zwyciężyliśmy.

Ciężko się grało bez publiczności?

- Mimo wszystko nam na pewno było nam łatwiej. Ważne, że osiągnęliśmy swój cel i nie ważne było w jakim uczyniliśmy to stylu. Musimy walczyć w każdym spotkaniu i wygrywać, a jakość gry już jest mniej ważna.

Swego czasu miałeś grać w Ruchu, ale ostatecznie zostałeś w Jastrzębiu. Teraz był to mały rewanż z twojej strony na niedoszłym pracodawcy?

- Przypisywano mnie do gry w różnych zespołach. W rozmowach z Ruchem nie było większych konkretów. Staram się nie myśleć o tym, co było kiedyś i na pewno przed meczem na Stadionie Śląskim nie patrzałem na przeciwnika przez taki pryzmat. Teraz gram dla Odry i w tym klubie czuję się bardzo dobrze.

Komentarze (0)