W 2011 roku, jako zawodnik Karlsruher SC, 17-letni wówczas Hakan Calhanoglu związał się kontraktem z Trabzonsporem, który wypłacił mu nawet 100 tys. premii za złożenie podpisu na umowie. Po fakcie piłkarz wycofał się z tej decyzji i przedłużył kontrakt z KSC.
Pokrzywdzony Trabzonspor zgłosił się do FIFA, która zadecydowała, że racja jest po stronie klubu i za złamanie przepisów kontraktowych Calhanoglu został zdyskwalifikowany na cztery miesiące. Piłkarz wyczerpał ścieżkę apelacyjną i w minionym tygodniu werdykt FIFA się uprawomocnił.
To oznacza, że Calhanoglu wróci do gry dopiero w sezonie 2017/2018. Turek zdobył się zatem na gest i postanowił zrezygnować z pobierania pensji i premii na czas dyskwalifikacji.
- Bayer nie ma nic wspólnego z tamtą sytuacją. Klub mocno ucierpiał przez tę karę nie tylko pod względem sportowym, ale też finansowym. Dlatego zdecydowałem się szkodzić klubowi bardziej i nie pobierać pensji podczas trwania dyskwalifikacji - zapowiedział 23-latek.
Dyskwalifikacja Calhanoglu to duży cios dla Bayeru. W 15 występach w bieżącym sezonie Turek strzelił sześć goli i zaliczył pięć asyst.
ZOBACZ WIDEO Cezary Kucharski zdradził plany na przyszłość Roberta Lewandowskiego. Zaskakujący kierunek