Maciej Wandzel: Ryzyko podejmujemy świadomie

Aby odgrywać poważną rolę w Europie trzeba proponować najlepszym piłkarzom europejskie warunki. Ryzykujemy, żeby mieć pewność gry w Lidze Europy i podjąć kolejną próbę awansu do Ligi Mistrzów - mówi nam Maciej Wandzel, współwłaściciel Legii Warszawa.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Bogusław Leśnodorski (z prawej) Newspix / Fokusmedia/Michał Chwieduk / Bogusław Leśnodorski (z prawej)

WP SportoweFakty: We wtorek miała być podpisana umowa w sprawie shoot-outu. Udało się?

Maciej Wandzel: - Jeszcze nie, wciąż trwają różne rozmowy, ale nie będę wchodził w szczegóły.

Podczas spotkań i negocjacji podaliście sobie z Dariuszem Mioduskim ręce?

- Oczywiście, podajemy sobie ręce i mówimy dzień dobry, nie mamy z tym problemu.

Pytam, bo po ostatnich wywiadach - w "Rzeczpospolitej" oraz w "Stanie Futbolu" - można było odnieść wrażenie, że jesteście panowie najbardziej zaciekłymi, nienawidzącymi się wrogami.

- Jeśli oczekuje pan, że będę się odnosił do słów i zarzutów, które padły pod moim adresem ze strony Darka we wspomnianych wywiadach, to zawiodę pana. Nie mam zamiaru tego robić. Interes Legii wymaga, żeby w tym momencie zachować daleko idącą powściągliwość. Konflikt ma negatywny wpływ na całe legijne środowisko, obniża morale pracowników, kibiców, być może nawet piłkarzy. W klubie doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, więc eskalowanie napięcia kolejnymi wypowiedziami byłoby po prostu ze szkodą dla Legii. Poza tym, już tak osobiście, nie mam zamiaru brać udziału w tej personalnej, medialnej wojnie. Jeśli chce pan ze mną rozmawiać, to tylko merytorycznie, bez personalnych wycieczek. W przeciwnym razie nie za bardzo mamy o czym rozmawiać.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Broź: Chcieliśmy wygrać

W takim razie coś, co najbardziej interesuje kibiców: w jakiej kondycji finansowej jest Legia? Dariusz Mioduski zdradził, że w ostatnim roku bardzo wzrosły koszty i bez kolejnego awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów klub będzie miał problem, być może trzeba będzie wyprzedawać zawodników.

- Do stycznia ubiegłego roku mieliśmy taką politykę, że wydatki na prowadzenie pierwszej drużyny trzymaliśmy w bardzo dużych ryzach. W kadrze nie chcieliśmy mieć zbyt wielu piłkarzy. Do tego bardzo dbaliśmy o limit wynagrodzeń pierwszej drużyny. To skazywało nas na sprzedawanie zawodników, w tym podejmowanie takich ciężkich decyzji, jak udzielenie zgody na sprzedaż Miroslava Radovicia do Chin. Ta polityka w ubiegłym roku uległa korekcie, zdecydowaliśmy się na zwiększenie kosztów utrzymania pierwszej drużyny, ściągając więcej ponadprzeciętnych zawodników. Ten stan trwa do teraz, bo są u nas piłkarze, którzy dość dużo zarabiają, adekwatnie do ich wartości. Chodzi na przykład o Vadisa Odjidję-Ofoe, który zresztą swoją grą zrekompensował nam to już wielokrotnie, czy Artura Jędrzejczyka, który jak wierzymy zrobi to samo. Takim zawodnikiem był też Nemanja Nikolić, czy z nadal obecnych - Thibault Moulin. Jest też kilku innych liderów.

Jaki był cel takiego działania?

- Taka polityka została przez nas świadomie przyjęta, aby zapewnić sobie sytuację, w której w miarę na pewno - choć w sporcie oczywiście nie można mówić "na pewno" - Legia regularnie występować będzie co najmniej w fazie grupowej Ligi Europy, a być może będzie próbować utrzymywać potencjał pozwalający przy odrobinie szczęścia i uprzednie ciężko wypracowanej pozycji w rankingu grać w grupie Ligi Mistrzów. A i tak mimo wszystko są kluby, które chętnie sięgają po naszych piłkarzy i oferują im o wiele lepsze pieniądze. Kluby te pochodzą z rynków, gdzie są znacznie większe wpływy z praw telewizyjnych, nie mówiąc już o Chinach. Poza tym nawet zwiększenie kosztów nie sprawia, że o Lidze Mistrzów możemy mówić jako o celu na wyciągnięcie ręki sezon w sezon. Tyle tylko, że my Champions League wciąż traktujemy jako coś dodatkowego, bonus, choć poczuliśmy smak tej wyjątkowej przygody i koniec końców nie zawiedliśmy.

Czyli istotnie, bardzo dużo ryzykujecie takim podejściem. Jeśli zespołowi powinie się noga w lidze bądź w europejskich pucharach, możecie wpaść w tarapaty finansowe.

- My to ryzyko podejmujemy świadomie. Jeśli nie uda nam się zdobyć mistrzostwa Polski bądź nie awansujemy do fazy grupowej Ligi Europy, czego nie zakładamy, to oczywistym będzie, że koszty utrzymania pierwszej drużyny będą zbyt wysokie. Będziemy musieli się w takim przypadku zachować elastycznie. Naszym celem nie jest kontynuowanie i zdobywanie tylko mistrzostwa Polski i czasem drugiego bądź trzeciego miejsca w lidze. Nasze ambicje sięgają dalej. Dla przykładu, filozofia Lecha Poznań jest prosta - nie oceniam jej, tylko przedstawiam fakty - wydajemy tyle, ile mamy, a jeżeli się okaże, że mamy słabsze przychody, to zmniejszamy koszty i przyjmujemy ewentualność, że sezon możemy skończyć na ósmym miejscu. Kibiców to zapewne boli, ale zarządu to nie boli, bo klub działa konsekwentnie według takiej filozofii i takie ma wytyczne od właściciela. Jest to też bezpieczne, żeby nie powiedzieć konserwatywne. Ale żeby próbować odgrywać poważną rolę na europejskiej scenie, trzeba proponować piłkarzom europejskie warunki nie tylko pod kątem rozwoju sportowego, ale również pod kątem finansowym. I my to staramy się robić. Świadomie i w pewnych granicach ryzykujemy, żeby mieć pewność gry w Lidze Europy, a poza tym znów podjąć próbę awansu do Ligi Mistrzów. Nasza filozofia zarządzania to walka o wysokie cele. Nie wystarczy jednak tylko tak po prostu powiedzieć, trzeba być gotowym na wydatki i to niemałe, nie tylko na pensje ale także transfery i ogólnie wysoki poziom obsługi pierwszej i drugiej drużyny. Może to nie jest do końca jak w powiedzeniu "kto nie ryzykuje ten nie pije szampana", bo nie o szampana tu chodzi, tylko o kolejne tytuły dla Legii Warszawa. Podkreślam, iż nie jest to w sprzeczności z budową dużej Akademii i innymi długoterminowymi projektami.

A co się stało z pieniędzmi otrzymanymi z UEFA za awans do Ligi Mistrzów? Krążą plotki, że wydaliście już wszystko, co zarobiliście.

- Z Ligi Mistrzów dostaliśmy około 79 procent środków. Jak powszechnie wiadomo, z zarobionych środków spłaciliśmy ITI, na ten cel wydaliśmy 22 miliony złotych, płacimy duży podatek dochodowy, zapłaciliśmy kilkanaście milionów złotych premii pierwszej drużynie i sztabowi za tegoroczne osiągnięcia, zapłaciliśmy stare premie i trochę historycznych zobowiązań transferowych przypadających na ten rok, jak również za nowe transfery, np. Dominika Nagy'a. Wciąż jednak mamy odpowiednią ilość gotówki. Dodam, iż nie korzystamy z żadnych kredytów obrotowych. Mamy dość komfortową sytuację. Zarobiliśmy w tym roku dużo pieniędzy, ale nie ma gwarancji, że tak będzie co rok. Zdajemy sobie z tego sprawę. To jest sport i jest wiele zmiennych, które się składa na końcowy sukces.

Dariusz Mioduski uważa, że mówienie o ogromnym sukcesie Legii to tylko element kampanii wyborczej i propaganda.

- Jak powiedziałem na samym początku rozmowy, nie chcę się odnosić do konkretnych sformułowań. Nasz zysk operacyjny EBITDA, bez amortyzacji, odsetek i podatku w tym roku ma szansę przekroczyć 90 milionów złotych. Więc nie wiem, co mam powiedzieć, jeśli ktoś uważa, że nie jest to sukces finansowy. Nikomu w polskiej piłce się to do tej pory nie udało.

A jak to jest z dochodami z transferów? Wy utrzymujecie, że Legia w ostatnich latach na transferach zarobiła 64 miliony złotych, a Dariusz Mioduski, że tylko cztery miliony. Jeden klub, a dwie zupełnie sprzeczne informacje. Jak to pan wyjaśni?

- Traktuję to jako element prowadzonych negocjacji i tak, jak zaznaczyłem na wstępie - nie chciałbym się do tego bezpośrednio odnosić. Według mnie, a mam 20 lat doświadczenia operacyjnego, Legia jest dobrze zarządzana. Ma również, nie waham się powiedzieć, świetny dział finansowy, jeden z lepszych z jakim się zetknąłem. Generalnie nie warto mówić źle o Legii. Nikomu się to nie opłaca. Jeżeli na coś miałbym zwrócić uwagę, to że wszyscy zmęczeni są publicznym dyskutowaniem o konflikcie właścicielskim: pracownicy, kibice, sponsorzy, a nawet dziennikarze. To pozbawia, zwłaszcza pracowników inicjatywy i optymizmu. Zwłaszcza to, jak jeden z nas mówi źle o klubie, bo tym samym mówi źle o ich pracy. Jestem pełen podziwu dla wielu z nich, że nadal ciężko pracują i osiągają sukcesy.

Na kolejnej stronie Maciej Wandzel wyjaśnia, skąd wzięły się różnice w zestawieniach transferowych prezentowanych przez Dariusza Mioduskiego z jednej strony i Legię Warszawa z drugiej strony. Prezentujemy także transferowy bilans za sezony 2013-14, 2014-15, 2015-16 oraz ostatnie okienko, pochodzący z systemu księgowego Legii Warszawa.

Czy Legia Warszawa pokona Ajax w dwumeczu i awansuje do kolejnej rundy Ligi Europy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×