Triumf drużyny Louisa van Gaala w finale Ligi Mistrzów w 1995 roku był tak naprawdę ostatnim wielkim zrywem tego klubu. Kto nie kochał tej ekipy Ajaksu Amsterdam, nie kochał futbolu. Jari Litmanen, bracia de Boer, Van de Sar, Kluivert, Davids, Seedorf, Blind, Rijkaard, Finidi, Overmars, Reiziger zachwycali świat nowatorskim podejściem, polotem, inteligencją. Kilka meczów tej drużyny, zwłaszcza cudowny półfinał z Bayernem, to był powiew świeżości, marzenie kibica.
Zaledwie kilka miesięcy potem stało się oczywiste, że epoka klubu, który wyznaczył trendy współczesnego futbolu, dobiegła końca.
Podobnego zdania jest Simon Kuper, który w ramach promocji swojej kultowej książki "Futbonomia" (w oryginale "Soccernomics") przyjechał na kilka dni do Polski.
- To już skończone. W momencie gdy prawa telewizyjne stały się "globalne", angielskie kluby, Real czy Barcelona mają fanów oglądających ich mecze na całym świecie, a za tym poszedł sponsoring wielkich firm. Kluby z Holandii czy Polski nigdy nie będą w stanie osiągnąć tego poziomu - mówi angielski dziennikarz.
Do tego doszło prawo Bosmana, ustanowione wyrokiem sądowym w grudniu 1995 roku. I to też oznacza, że kluby małych krajów już nigdy nie będą w stanie rywalizować z wielkimi. - Ostatnim klubem spoza wielkiej czwórki (La Liga, Premier League, Bundesliga, Serie A), który wygrał Ligę Mistrzów, było FC Porto w 2004 roku - dodaje Kuper.
Co więcej, warto zauważyć, że od tamtego momentu tylko dwukrotnie zdarzyło się, że zespoły spoza wielkiej czwórki awansowały do półfinału. Europejska scena jest zabetonowana. Czasy, gdy Ajax trzykrotnie wygrywał Ligę Mistrzów, gdy po trofea sięgały kluby z Portugalii, Szkocji, Rumunii czy Serbii (wówczas Jugosławii), po prostu już nie wrócą. Zasieki są zbyt mocne.
Stefan Szymański, drugi z autorów "Futbonomii", mówi: - Przez lata wielkie ligi dominowały, ale istniała mała szansa, że ktoś się prześlizgnie. Teraz nawet i ta mała szansa zniknęła.
I trudno z tym dyskutować. Ajax, jak wiele klubów z mniejszych krajów, wybrał drogę "produkcji zawodników". Kupują, wychowują, sprzedają. Dlatego majątek klubu, licząc jedynie to co na koncie, to 100 milionów euro. Kuper uważa, że Ajax traci przez pazerność, przez to, że nie chce płacić większych pieniędzy młodym. I przez to ich nie utrzyma.
Kiedyś pytałem o to Ronalda De Boera. Powiedział, że to droga, która w dzisiejszych czasach przynosi klubowi sukces finansowy, dlatego z tej drugi klub nie zejdzie. Co z tego, że Ajax ściągnie zawodnika za 30 milionów euro, skoro Ligi Mistrzów i tak nie wygra. Więc woli ściągnąć za 3 miliony, a za 30 sprzedać. Tak jak było z Milikiem. Polski piłkarz nie przyjął się w Bayerze Leverkusen i Augsburgu, bo tam nikt nie miał czasu zabawiać się w promotora. Ale Ajax ma właśnie taki cel. Podobnie robią inne kluby, jak Porto, Sporting, Benfica i cała koalicja klubów belgijskich czy szwajcarskich z FC Basel na czele.
- Nie jest to jedyna droga, ale dobra. Jeśli chcesz mieć wyniki już jutro, nie zajmuj się szkoleniem młodzieży, nie trać na to czasu. To jest długoterminowy projekt, który wymaga zaangażowania wielu osób. Dlatego rozumiem właścicieli wielkich klubów, bo oni chcą efektów tu i teraz. Ale jeśli chcesz mieć stabilny klub, funkcjonujący latami, wielką bazę fanów, swój sposób gry, musisz postawić na szkolenie. Na końcu uzyskasz pozytywny efekt oraz klub z duszą. W małych krajach to rozwiązanie naturalne. Przykładowo w Holandii nie jesteśmy w stanie uzyskać z komercyjnej części pieniędzy, porównując to z dużymi ligami - mówił mi niedawno Richard Grootscholten, obecnie szef akademii Feyenoordu, który tak jak Ajax, musi się dostosować do nowej rzeczywistości.
Wiele wskazuje na to, że powoli w tym kierunku będą musiały pójść też kluby polskie. Udawanie, że jest się ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego, to działanie na krótką metę.
Zobacz inne teksty autora
ZOBACZ WIDEO Miroslav Radović: Przepraszam kolegów za głupią kartkę
Czytaj całość
W takich Chinach liczba miliarderów rośnie lawinowo i Ci ludzie doprawdy już nie w Czytaj całość