Scena z niemal każdego zgrupowania reprezentacji w hotelu "Double Tree by Hilton" w Międzylesiu. Pierwsze dni kadry w Polsce zazwyczaj zbiegały się w czasie z konferencjami farmaceutycznymi. Udział brało w nich wiele kobiet, często takich, które czasy studiów przypominały sobie dzięki czarno-białym fotografiom. Na widok Boruca tym uroczym starszym paniom wracał jednak błysk w oku. Piski, determinacja, żeby zrobić sobie z nim zdjęcia. To bramkarz AFC Bournemouth robił furorę, schodząc na kolację. Człowiek stojący daleko od zdarzenia mógł sądzić po samej reakcji kobiet, że z tortu wyskoczył właśnie tancerz bez koszulki, który uwodzi tłum umięśnioną sylwetką.
Mimo że Boruc od lat nie był pierwszym bramkarzem kadry, to jednak nieprzerwanie pozostawał jej kluczowym ogniwem. Najpierw na boisku, później w szatni. Na ostatnim zgrupowaniu przed mistrzostwami Europy we Francji założył w Arłamowie dla wszystkich kadrowiczów specjalny czat na telefonicznym komunikatorze "WhatsApp". Wiódł tam prym, podtrzymując atmosferę. - Początkowo czat służył bardziej do załatwiania formalnych spraw, jednak później królował w nim humor. Memy, śmieszne, przerobione zdjęcia z nami w roli głównej. Artur lubił też rozbawiać nas w szatni, włączał muzykę i zaczynał tańczyć w specyficzny sposób. To budowało klimat, nastawiało nas pozytywnie - wspomina Bartosz Salamon. Obrońca Cagliari ceni starszego kolegę za to, że nie robi nic "pod publiczkę". - Nie szukał rozgłosu w momentach, gdy było dobrze. W sytuacjach kryzysowych, chwilach zwątpienia, był tym, który zagrzewał do walki, brał na siebie odpowiedzialność. W takich momentach widać, kto ma charyzmę. Nie udzielał się dużo na forum, ale jak już coś powiedział, to potrafił zrobić wrażenie, trafić w punkt - dopowiada 25-latek.
Słuchali go nie tylko młodzi, także najważniejsi w kadrze. - Przed każdym meczem mowę motywacyjną wygłasza Robert Lewandowski. Artur zawsze dodawał coś od siebie, czasem jedno zdanie, nawet słowo, ale kluczowe, z odpowiednią ekspresją, co stawiało kropkę nad i - mówi Sławomir Peszko. Gdy drużynie nie szło, nawet Lewandowski oddawał mu głos. Również trener Adam Nawałka liczył się ze zdaniem golkipera. - Selekcjoner lubił go wysłuchać, przekonać się, co Artur myśli o ważnych kwestiach - wtrąca Kamil Grosicki. Boruc w wielu sprawach potrafił powiedzieć, co myśli. - Rzadko kto dyskutuje z trenerem. On mógł. Negocjować w temacie wolnego dnia, lub w przypadku, gdy komuś trzeba było pomóc. Stawał wtedy za kimś całym ciałem - przypomina sobie Peszko.
[color=#222222]
"Weź się w garść"
[/color]Salamon podkreśla, jak wiele zawdzięczają Borucowi młodzi zawodnicy. - Gdy udało mi się go bliżej poznać, przekonałem się, że jest bardzo szczerym człowiekiem. Młodym udzielał zawsze wiele wskazówek, odnosił się do nas z szacunkiem, a jego uwagi były konstruktywne - opowiada obrońca. Boruc nie znosił natomiast jednej cechy. - Gwiazdorzenia i obnoszenia się z czymś, podejścia typu: czego to ja nie osiągnąłem. Za to czasem młodzi dostawali po głowie, jak któryś z czymś głupim wyskoczył - śmieje się Peszko.
[color=#222222]
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Malarz: Nie pozwolę, by robiono ze mnie kozła ofiarnego
[/color]Boruc nie jest człowiekiem wylewnym, ani też nie takim, który będzie krępował się przekazać komuś swoje uwagi. Pamięta to Dariusz Dudka, z którym bramkarz stawiał pierwsze kroki w drużynie narodowej prowadzonej przez Pawła Janasa. Zawodnicy utrzymywali bliskie kontakty. - Walił między oczy, lubił uczestniczyć w dyskusjach po kolacji. Nie rozczulał się nad nikim. Czasem, gdy komuś nie szło, potrafił podejść i powiedzieć po męsku: "weź ty się chłopie w garść, bo się na to patrzeć nie da" - wspomina Dudka. - To był charakter - kiwa głową z uznaniem. Boruc w kadrze Nawałki był bardziej obserwatorem, który cedził słowa, żył czasem w swoim świecie. - Bywały zgrupowania, że wychodził z pokoju tylko na posiłki i treningi. Ale taki jest Artur: dla jednych super gość, dla drugich dziwak. Jedno jest pewne: ma swoją osobowość, a tacy odnoszą sukces. On odniósł sukces do potęgi - przekonuje Peszko.
Decyzja Boruca była wielką niespodzianką dla jego najbliższych kolegów. Grosicki, który z bramkarzem często rozmawia, dowiedział się o jego postanowieniu dopiero od nas. - Gadaliśmy jeszcze we wtorek, nic nie sugerował, nawet się nie zająknął. Jestem w szoku - piłkarz Hull City dopytywał w środę kilka razy, czy to prawda. - Trudno cokolwiek powiedzieć. Polska traci wielkiego bramkarza, który rozgrywał wielkie mecze na wielkich turniejach. Zawsze można było na niego liczyć. To ikona, trzeba go godnie pożegnać. Nie wyobrażam sobie inaczej - mówi przejęty.
[color=#222222]
Boruc tego chciał?
[/color][color=#222222]Peszko zastanawia się, czy to na pewno była decyzja Boruca. - Ostatnio rozmawialiśmy z Arturem na temat przyszłości, zastanawiał się, co dalej, ale wydawało mi się, że chciał dograć te eliminacje. Inni bramkarze, Łukasz, Wojtek, wcześniej Przemek Tytoń, mieli go za poważnego konkurenta, nie za numer 3. On był naprawdę bardzo zaangażowany podczas treningów. Na Euro też był gotowy bronić. Ciekawe, dlaczego tak postanowił, co go zmusiło do takiej decyzji... - głośno myśli pomocnik Lechii Gdańsk.
I wraca pamięcią do października i afery alkoholowej na zgrupowaniu. Pomiędzy meczami z Danią i Armenią w eliminacjach MŚ 2018 część zawodników reprezentacji piła alkohol. W gronie tych osób miał być doświadczony bramkarz. Na kolejne zgrupowanie Boruc został jednak powołany i rozegrał 64. mecz w kadrze, przeciwko Słowenii (1:1). Dzięki temu jest dziś bramkarzem z największą liczbą rozegranych spotkań w drużynie narodowej. Nic nie zapowiadało, że z niej zrezygnuje. [/color]- Ludzie zaczęli go obwiniać, łączyć z negatywnymi rzeczami, że pił. Uważam, że nie pomogła mu ta pseudoafera, którą rozdmuchały media. To mogło w jakimś stopniu zaważyć. Szkoda, kończy się pewna epoka - wzdycha niepocieszony Peszko.
Mateusz Skwierawski
Nie widzę też Czytaj całość