Była 11. minuta spotkania. Marcin Budziński przedarł się środkiem pola i z 20 metrów huknął z lewej nogi tak, że piłka minęła Konrada Jałochę, odbiła się od poprzeczki bramki Arki i odbiła się za linią bramkową, ale sędziowie nie uznali pięknego gola pomocnika Cracovii.
- W pierwszym momencie myślałem, że jest gol, ale sędzia podjął decyzję tak pewnie, że uznałem, że ma rację - miał lepszy punkt widzenia. Kibice z trybun krzyczeli jednak, że był gol. To błąd, który być może kosztował nas dwa punkty - mówi Budziński.
Pomocnik Cracovii nie może uwierzyć, jak sędziowie nie dostrzegli, że piłka przekroczyła linię bramkową: - Jeśli sytuacja jest sporna, to jestem w stanie to zrozumieć, bo sędziowie to też ludzie, ale tu gol był ewidentny!
Źle w tej sytuacji zachowali się nie tylko sędziowie, ale też piłkarze Cracovii, którzy nie wywierali presji na arbitrach. Krakowianie przyjęli błędną decyzję sędziów bez wzruszenia.
ZOBACZ WIDEO Manchester City rozbił Huddersfield Town i awansował do 1/2 finału Pucharu Anglii [ZDJĘCIA ELEVEN]
- To był nasz błąd. Powinniśmy od razu biec do sędziego. Zachowaliśmy się trochę po frajersku. Powinniśmy zareagować jako drużyna. Nikt chyba nie wierzył, że bramka faktycznie padła - tłumaczy Budziński.
Trener Cracovii, Jacek Zieliński zwraca uwagę na fakt, że w poprzednim meczu z Lechią Gdańsk (2:4) ten sam sędzia liniowy pomylił się na niekorzyść Cracovii w dwóch kluczowych sytuacjach.
- Co z tego, że mamy pretensje? Sędzia nie uznał bramki i nie ma co dyskutować. Przykre jest to, że zdrzemnął się sędzia liniowy, który tydzień temu w Gdańsku zatrzymał nam akcję Piątka, a po chwili puścił akcję Kuświka, po której był rzut karny. To jest jakiś pech, ale mówi się trudno - mówi Zieliński.