Robert Lewandowski: Taki wynik zostaje w głowie

Reuters
Reuters

Bayern Monachium w rewanżowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów pokonał Arsenal Londyn 5:1, a w dwumeczu wygrał 10:2. - Taki wynik zostaje w głowie - przyznał Robert Lewandowski.

Bayern Monachium do rewanżowego spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko Arsenalowi Londyn przystępował z przewagą czterech bramek. Przed własną publicznością mistrzowie Niemiec wygrali 5:1 i tylko kataklizm mógł im odebrać awans. Arsenal w pierwszej połowie rzucił się do ataków, ale zdobył tylko jedną bramkę, której autorem był Theo Walcott.

- Arsenal na początku postawił trudne warunki. To jest Liga Mistrzów, niezależnie od tego jaką masz przewagę, trzeba być w pogotowiu. Taka wygrana spowoduje, że to może mieć znaczenie w kolejnej potyczce. Taki wynik zostaje w głowie - powiedział w rozmowie z reporterem Canal+ Robert Lewandowski.

Po przerwie Bayern spisywał się dużo lepiej i zdeklasował Kanonierów. - Spodziewaliśmy się, że Arsenal zaatakuje. W drugiej części gry wiedzieliśmy, że musimy strzelić bramkę, zacząć grać piłką, stwarzać sytuacje, by wszystko się ułożyło. Graliśmy spokojniej, było więcej miejsca na boisku i strzelaliśmy kolejne bramki - dodał "Lewy".

W 53. minucie "Lewy" został sfaulowany w polu karnym przez Laurenta Koscielnego. Początkowo sędzia ukarał Francuza żółtą kartką, ale po konsultacji z arbitrem bramkowym zmienił decyzję i pokazał kapitanowi Arsenalu czerwoną kartkę. Nie miało to jednak wpływu na Lewandowskiego, który szykował się do wykonania rzutu karnego.

- Najpierw zobaczyłem, że jest karny i wiedziałem, że muszę się skupić na jego wykonaniu. Widziałem, że sędzia się naradza czy dać żółtą czy czerwoną kartkę. Dla mnie najważniejsze było, żeby dobrze wykonać rzut karny. Później wszystko się ułożyło. Zrealizowaliśmy to, co założyliśmy sobie przed meczem. W pierwszej połowie na pewno nie graliśmy dobrze, ale w drugiej było inne oblicze - stwierdził Lewandowski.

ZOBACZ WIDEO Niespodziewany remis mistrza Włoch. Zobacz skrót meczu Udinese - Juventus [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (0)