Sankcja to efekt incydentu, do którego doszło w przerwie spotkania z Lechią Gdańsk (1:0). Chorwacki szkoleniowiec wszedł wtedy na boisko, by wyrazić swoje pretensje do Sławomira Peszki. W efekcie sędzia Szymon Marciniak odesłał go na trybuny.
Z takiej samej perspektywy Nenad Bjelica obejrzy cały pojedynek z beniaminkiem. Szat jednak nie rozdziera. - Mój asystent Rene Poms zna mnie bardzo dobrze, pracujemy razem od kilku lat i on będzie doskonale wiedział jak reagować na boiskowe wydarzenia. Dlatego nie przewiduję żadnych kłopotów - nawet jeśli nie będziemy się kontaktować. Zawsze mamy plan A i plan B, które wdrażamy w zależności od tego co się dzieje. W Gdyni będzie podobnie - zaznaczył.
Bjelica nie będzie mógł przebywać w szatni swojego zespołu przed spotkaniem, a także w przerwie. Nie jest to dla niego pierwsza taka sytuacja. - We Włoszech byłem karany dwukrotnie i nie prowadziłem drużyny w czterech lub pięciu meczach. Tam zresztą wystarczyło złapać się za głowę i już nakładano karę. W Austrii natomiast zdarzyło mi się to tylko raz - przy okazji pojedynku w Lidze Mistrzów.
Decyzji Komisji Ligi Bjelica krytykować nie zamierza. - Przyjąłem ją do wiadomości i nie mam z nią problemu - oznajmił.
Mecz Arka Gdynia - Lech Poznań rozpocznie się w piątek o godz. 20.30.
ZOBACZ WIDEO Niespodziewany remis mistrza Włoch. Zobacz skrót meczu Udinese - Juventus [ZDJĘCIA ELEVEN]