Tomasz Hajto nie ma wątpliwości - to on zostanie następcą Roberta Lewandowskiego

Podczas gdy Daniel Chima Chukwu i Tomad Necid mocno pracują na miano transferowych niewypałów, wypożyczony z Legii Warszawa do Ruchu Chorzów Jarosław Niezgoda strzela gola za golem. - Rośnie nam drugi Robert Lewandowski - twierdzi Tomasz Hajto.

Jarosław Niezgoda jest największym objawieniem trwającego sezonu Lotto Ekstraklasy. 22-latek uchodził za utalentowanego snajpera jeszcze przed przenosinami do Ruchu, a na renomę i transfer do Legii zapracował w barwach Wisły Puławy. Jest wychowankiem tego klubu, a w I zespole występował od sezonu 2012/2013. Rozegrał dla niego 66 spotkań, w których strzelił 24 gole.

Z Puław chciała go wyciągnąć m.in. Cracovia, ale parol na niego zagięła też Legia, a gdy mistrz Polski obierze sobie cel, to w dziewięciu na dziesięć przypadków doprowadzi do transferu.

- To inteligentnie grający piłkarz, charakteryzujący się niezłą szybkością. To taki zawodnik, który strzeli gola i lewą nogą, i prawą, i głową. Należy zwrócić uwagę na fakt, że niemal w pojedynkę sam zdobył mnóstwo punktów dla Wisły. To mnie bardzo urzekło. Jak na swój wiek prezentował się bardzo dojrzale. To nie jest dwudziestolatek, który tak naprawdę wciąż jest juniorem, tylko dwudziestolatek, po którym widać, że jest dojrzałym piłkarzem - tak w styczniu 2016 roku Niezgodę charakteryzował dyrektor sportowy Legii, Michał Żewłakow.

Stanisław Czerczesow, który prowadził warszawian w minionym sezonie, ani razu nie skorzystał z usług Niezgody. Wiosną młody napastnik grał tylko w III-ligowych rezerwach stołecznego klubu, ale w drugiej drużynie potwierdził, że drzemie w nim duży potencjał - dla Legii II strzelił 10 goli w 10 występach. W Lotto Ekstraklasie zadebiutował dopiero w 6. kolejce bieżącej kampanii, gdy w meczu z Arką Gdynia Besnik Hasi dał mu rozegrać 74 minuty.

ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: Arsenal rozbił V-ligowca - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Pod koniec sierpnia Niezgoda został wypożyczony z mistrza Polski do Ruchu i w zespole Waldemara Fornalika potwierdził, że "wie, gdzie stoi bramka". W 16 ligowych występach w barwach Niebieskich strzelił aż dziewięć goli, a przecież Ruch to zespół broniący się przed spadkiem, a nie walczący o najwyższe laury. Jego dorobek uzupełniają trzy asysty, co sprawia, że ma udział w golu Niebieskich co 99 rozegranych minut.

Co ważne, Niezgoda zdobywa bramki regularnie, a nie wyskokami - dziewięć trafień zaliczył w dziewięciu różnych meczach. Ma na rozkładzie Zagłębie Lubin, Piasta Gliwice, Koronę Kielce, Pogoń Szczecin, Górnika Łęczna, Wisłę Płock, Wisłę Kraków, Legię Warszawa i Lechię Gdańsk, którą "ukłuł" w sobotę.

To właśnie w trakcie meczu z gdańszczanami Tomasz Hajto namaścił Niezgodę na następcę Roberta Lewandowskiego. Obu zawodników łączy to, że wysoką skuteczność z niższych lig przenieśli do ekstraklasy już w swoim debiutanckim sezonie. Licznik Niezgody po 17 występach w najwyższej lidze wskazuje dziewięć trafień, a Lewandowski na tym samym etapie kariery miał na koncie osiem goli w ekstraklasie.

Przed trzema tygodniami Niezgoda przypomniał się kibicom Legii, stawiając pieczęć na sensacyjnym zwycięstwie Ruchu przy Łazienkowskiej 3. Po odejściu Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia przydałby się mistrzowi Polski, ale w Warszawie zaufano Danielowi Chimie Chukwu i Tomasowi Necidowi, którzy na razie mocno rozczarowują i nie strzelili dla Legii jeszcze ani jednego gola nawet w sparingach. Warszawianie nie żałują jednak, że w przerwie zimowej nie ściągnęli Niezgody z Chorzowa, a wszystko wskazuje na to, że od nowego sezonu to właśnie on zostanie pierwszą strzelbą Legii.

- Nie wiem czy w tym momencie Jarek byłby wzmocnieniem, a racjonalne było to, by został w Chorzowie do końca rozgrywek. W Ruchu będzie mógł grać w ważnych meczach o utrzymanie. Mamy też zaufanie do trenera Fornalika. Jarek może regularnie grać w klubie ekstraklasy i się rozwijać, a jego powrót po sezonie wydaje się więcej, niż przesądzony - stwierdził Żewłakow, goszcząc pod koniec lutego w programie "Cafe Futbol".

W przypadku Niezgody Legia nie popełni zatem tego samego błędu, co z Lewandowskim, którego najpierw w 2006 roku oddała lekką ręką Zniczowi Pruszków, a dwa lata później nie zdecydowała się na odkupienie go z tego klubu, ceniąc wyżej Mikela Arruabarrenę.

Źródło artykułu: