Znów to zrobił! Marcin Budziński nie ma sobie równych w Lotto Ekstraklasie

Jeśli Marcin Budziński zdobywa bramkę, to najczęściej w taki sposób, że pamięta się ją latami. Nie inaczej było w poniedziałkowym meczu 25. kolejki Lotto Ekstraklasy Cracovia - Zagłębie Lubin (1:1).

Zagłębie całkowicie zneutralizowało Cracovię i do przerwy prowadziło 1:0 po golu Filipa Starzyńskiego. Po zmianie stron Pasy zamknęły lubinian na ich połowie, ale nie potrafiły zagrozić bramce gości. Gdy już nic nie wskazywało na to, że gospodarze będą w stanie odwrócić losy spotkania, do głosu doszedł Marcin Budziński, czyli najlepiej uderzający z dystansu piłkarz Lotto Ekstraklasy.

W 68. minucie Budziński przejął przed polem karnym wypiąstkowaną przez Martina Polacka piłkę, ustawił ją sobie pod uderzenie i momentalnie huknął z półwoleja tak, że bramkarz Zagłębia nie miał szans na skuteczną interwencję.

- Mam propozycję do Marcina Budzińskiego, żeby przerzucił się na inną drużynę i przestał nas nękać tymi bombami. Jest się bezradnym wobec takich strzałów. Gratuluję mu serdecznie, ale szkoda, że to trafia na nas - stwierdził trener Zagłębia, Piotr Stokowiec.

To już szósta bramka zdobyta przez Budzińskiego uderzeniem z dystansu - pod tym względem pomocnik Cracovii nie ma sobie równych w ekstraklasie. Mało tego, trafienia 27-latka z jesiennych meczów z Wisłą Kraków, Zagłębiem Lubin, Lechem Poznań i to z ostatniego spotkania z Zagłębiem mogą kandydować do miana gola sezonu. Lista pięknych bramek "Budzika" byłaby jeszcze dłuższa, ale przed tygodniem w meczu z Arką Gdynia (1:1) sędzia Paweł Gil nie uznał prawidłowo strzelonego przez niego gola.

ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy

- Umiem strzelać też brzydkie gole - uśmiecha się Budziński i dodaje: - Ale taki mam sezon, że wpadają mi strzały z dystansu. Zawsze to ćwiczyłem, ale teraz częściej decyduję się na takie uderzenia, bo pierwsze gole dały mi wiarę.

Gol 27-latka uratował Cracovii remis, ale dla Pasów to jak strata punktów. - Remis nas nie satysfakcjonuje, bo to był dla nas mecz ostatniej szansy na awans do grupy mistrzowskiej. Będziemy walczyli, dopóki będzie matematyczna szansa, ale pierwsza "ósemka" się oddaliła - podkreśla Budziński.

Komentarze (0)