- Przygotowania były bardzo trudne, ale teraz z nich korzystamy. Myślę, że to będzie też widać w rundzie finałowej. Tamte siedem meczów ma największe znaczenie i przede wszystkim wtedy chcemy pokazać, że zima została dobrze przepracowana - przyznał Vojo Ubiparip.
W Lechu Serb walczył niegdyś o najwyższe cele, teraz z Górnikiem chciałby się przede wszystkim utrzymać. To zupełnie inny rodzaj presji? - Nie da się tego porównać. W Poznaniu na każdym meczu są pełne trybuny i atmosfera jest inna. Presję czuje się wszędzie, także w Górniku, zwłaszcza że zajmujemy ostatnie miejsce w tabeli, jednak w Kolejorzu ona jest na pewno większa - dodał.
W niedzielnym pojedynku trener Franciszek Smuda pierwszej zmiany dokonał dopiero w 87. minucie, posyłając do boju właśnie Ubiparipa, a po ostatnim gwizdku sędziego przyznał, że nawet ta roszada była wymuszona problemami zdrowotnymi Niki Dzalamidze. - Na ławce żartowaliśmy, że dokończymy ten mecz w takim samym składzie, w jakim go zaczęliśmy. Trudno się jednak dziwić, chłopacy radzili sobie bardzo dobrze. Czy rezerwowym to odpowiada? Takie decyzje należą do trenera - zaznaczył.
Wciąż trwa dyskusja, gdzie swoje spotkania powinien rozgrywać Górnik. Ubiparip jest w specyficznej sytuacji. - Ja nie miałem okazji rozegrać nawet jednego meczu w Łęcznej, bo gdy trafiłem do klubu, to występowaliśmy już w Lublinie. Czy czujemy się tam jak w domu? O to trzeba by było pytać zawodników, którzy byli w Górniku już wcześniej i grali na obu stadionach. Kibice chcieliby powrotu, nie wiem natomiast co myślą o tym koledzy, bo nie pytałem ich o to - zakończył Ubiparip.
ZOBACZ WIDEO PSG nie odpuszcza liderowi. Zobacz skrót meczu z Olympique Lyon [ZDJĘCIA ELEVEN]