To, że Zbigniew Boniek dostał się do komitetu wykonawczego UEFA być może w jakiś sposób obrazuje pozycję polskiej piłki w Europie. Ale tylko być może. A już na pewno nie można przesadzać z tym wielkim podnieceniem.
Niektórych ogarnęła wręcz niezdrowa euforia. Michał Listkiewicz mówi nawet o ukoronowaniu złotego okresu polskiej piłki. Myślałem, że złoty okres to był w latach 70, a dziś jest powiedzmy, srebrny czy nawet posrebrzany. Choć najlepszy za życia ludzi, którzy zaczęli poważniej oglądać piłkę w drugiej połowie lat 80. Oraz młodszych.
Jeden z byłych selekcjonerów mówił, że polskiego zawodnika trudno jest podnieść, a jak już się go podniesie to on może odlecieć i trudno będzie go ściągnąć na ziemię. To chyba nie jest uwaga tylko do piłkarzy.
Przypomnę, że szefem europejskiej federacji jest facet ze Słowenii, a w komitecie wykonawczym, obok Niemca, Anglika, Włocha i Polaka jest też Holender, Irlandczyk, Turek i Szwed.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Piszczek: Od początku wiedziałem, co chcę zrobić
Ani Irlandia, ani Turcja ani Szwecja nie przeżywają raczej złotych okresów. A artykuły o holenderskim "złotym okresie" napisał już pewnie każdy najmniejszy nawet serwis internetowy zajmujący się piłką.
To raczej osobista wygrana Bońka, który po prostu jest szanowany w światowej piłce, co nie jest dla nikogo żadną nowością. Boniek to jest wielki brand nie tylko w Polsce.
Pytanie jest co z tą wygraną zrobi. Sam przyznał niedawno w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", że programu za bardzo nie ma.
"Niedawno ktoś spytał mnie: a jaki jest twój program? Chce mi się z tego śmiać. Panowie, to trochę tak, jak z byciem w zarządzie PZPN. Jeśli ktoś jest jego członkiem, decyduje o pewnych sprawach, ma na nie wpływ. A jaki może być twój program? Podobny do programu prezesa. Jak się komuś coś nie podoba, to może o tym powiedzieć, ale nie tworzyć alternatywnych dróg. W Komitecie Wykonawczym jest również odrobinę próżności, a bardziej wygody. No bo jak już tam jesteś i chcesz obejrzeć mecz Real - Bayern, to dzwonię i na drugi dzień mam samolot, hotel, bilety."
Tymczasem wyzwań w europejskim futbolu jest akurat sporo, zwłaszcza jeśli jest się przedstawicielem Europy Wschodniej.
Od 20 lat obserwujemy szybko idące zmiany w piłce, które sprawiają, że nasz futbol, zwłaszcza klubowy, stoi w obliczu wielkiego kryzysu. Niby mamy coraz lepsze stadiony, niby czasem jakiś solidny obcokrajowiec do nas zawita. Ale jednocześnie bogate zachodnie kluby odsuwają te wschodnie od ligomistrzowego skarbca.
Upadek komunizmu, wejście ery telewizyjnej, rozrost Ligi Mistrzów, prawo Bosmana i później zjednoczenie Europy - wszystko to w różnym stopniu sprawiło, że kluby z Europy Wschodniej stały się jedynie marnym zapleczem poważnej piłki. Gramy sobie w swojej lidze, ale w Europie nie znaczymy nic. I to chyba jest dziś główne wyzwanie dla kierownictwa UEFA.
Może i wygląda to trochę na socjalizm, ale wiele wskazuje na to, że europejska piłka dryfuje w niebezpiecznym kierunku.
Oczywiście przewaga wielkich klubów była i będzie zawsze. Jednak jeszcze w latach 70. i 80. kluby z Europy wschodniej miały jakieś szanse wejścia do półfinału europejskiego pucharu, a czasem nawet były w stanie go wygrać. Dziś szansa na to jest niemal zerowa. Zresztą dotyczy to nie tylko krajów Europy wschodniej, ale też wielu krajów zachodnich, jak Holandia, Belgia, Szwajcaria, Austria, Szkocja i wielu innych.
Czym innym jest dominacja czterech największych lig, a czym innym niemal całkowite odcięcie pozostałych, które mają szansę robić za fermy hodowlane dla tego lepszego świata. I na nic więcej.
Pewnie jest wiele innych problemów. Jako prezes PZPN Boniek pokazał, że wnioski potrafi wyciągać. Pokłóci się, bo taką ma naturę, ale swoje zrobi. Tego efektem jest choćby Narodowy Model Gry czy wchodzące zmiany w systemie edukacji trenerów młodzieży. Mało efektowne ale system szkolenia młodzieży, choćby najprostszy, to kluczowa sprawa dla rozwoju piłki w kraju.
Tak więc na pytanie, czy wybór Bońka jest ważny dla polskiej piłki trzeba odpowiedzieć, że to zależy tylko i wyłącznie od niego.