WP SportoweFakty: Legia gra z Lechem w Poznaniu, za chwilę, dzięki reformie znowu będzie grała w rundzie finałowej. Dla kibiców dwa święta. Dlaczego tak wielu osobom się to nie podoba?
Jacek Magiera: - Moje zdanie jako człowieka piłki, który pracował w sztabie Legii przez 10 sezonów, a dziś jest pierwszym trenerem, jest takie, że na pewno nie powinno być podziału punktów. Czy powinno być 30 meczów, czy 34, czy nawet 37 to tematy do dyskusji. Jestem tu otwarty. Ale bez podziału.
To jeden z argumentów, że dwie drużyny walczące o tytuł grają mecz, a sukces może być jedynie połowiczny.
- Każdy powinien walczyć przez cały sezon. Ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Kto dziś jest na 6 miejscu może powiedzieć, że to dobre, kto jest wyżej, może powiedzieć, że to jest złe. Dla mnie to jest złe. Dzielenie punktów nie wpływa dobrze na poziom.
[b]
W profesjonalnych ligach w Stanach Zjednoczonych punkty się zerują, więc jest jeszcze większa "strata" dla najlepszych.[/b]
- Ale my nie jesteśmy w Stanach. Każdy kraj ma swoją specyfikę. Nie porównujemy się do innych w różnych kwestiach. W Polsce jest 4 miesiące słońca mniej niż w Hiszpanii i tak dalej. Ten system z podziałem punktów faworyzuje słabszych. W obecnym systemie możesz wypracować 10 punktów przewagi, potem z tego się robi 5 i jeden słabszy mecz spowoduje, że przygotowania z całego sezonu pójdą na marne.
A czy nie jest tak, że punkty to sprawa umowna? Pan jako zawodnik przechodził zmianę z 2 punktów za zwycięstwo na 3, w różnych sportach różnie się punktuje.
- Jasne, za moich czasów była też zmiana, gdzie wygraną trzema bramkami i to był dodatkowy punkt, a przegrywającym się odejmuje. Ale też trzeba pamiętać, że te zmiany faworyzowały silniejszych. A te dzisiejsze to równanie do dołu.
Z drugiej strony wy macie personalnie najlepszy zespół, i dzięki temu, że jest podział punktów, macie też pewien komfort psychiczny, możecie spokojnie grać na dwóch frontach.
- Ale my i tak chcemy grać na dwóch frontach. Legia jest klubem, który dąży do perfekcji, do wybitności. Chcemy grać w Lidze Mistrzów, bo to podnosi poziom. Zwolennicy obecnej reformy mówią o emocjach. Gdyby jednak liga była bez podziału punktów, i tak mielibyśmy emocje. Jeśli poziom będzie wysoki, to mecze będą atrakcyjne. Lechia - Legia to 37 tysięcy widzów, teraz w Poznaniu będzie 41 tysięcy. A gdyby były to mecze decydujące o tytule?
ZOBACZ WIDEO Mateusz Skwierawski: Nie róbmy z Bońka Janusza Korwin-Mikkego
Przeciwnicy tej reformy mówią, że zawodnicy są poddawani zbyt dużej presji. Z drugiej strony piłka to presja. To w ogóle poważny argument?
- Presja, trema, to zawsze musi być. Kibice muszą wiedzieć, że drużyna gra dla nich. Dla kibiców jest to więc dobre, ale z punktu widzenia szkolenia? Musimy patrzeć na to, gdzie będzie piłka za 10 lat, a myślimy tu i teraz.
Czyli jest coś w tym argumencie o obawach trenerów przed wpuszczaniem młodych piłkarzy?
- Nie wiem, trudno powiedzieć. Ja jestem pierwszym trenerem od września. Nie mam z tym problemów. W moim odczuciu zawsze grają najlepsi. Jakbym miał 17-latka lepszego od Vadisa, to by ten 17-latek grał. Oczywiście czasem trzeba dać szansę. Jak młody piłkarz dostanie szansę, odwdzięczy się świetną grą, choć też trzeba pamiętać, że miewa on sinusoidy. Jak wprowadziłem Szymańskiego na mecz z Ruchem, to wiele osób odebrało to jako lekceważenie przeciwnika. A tak nie było, on po prostu wtedy zasłużył na grę. Przecież nie jest powiedziane, że nie wyjdzie w składzie na Lecha.
Ale może taki Szymański dostałby więcej szans, gdyby grał bez presji?
- Nie ma drużyny, która gra bez presji. Wiele razy rozmawiam z zawodnikami 3-4 ligi i mówią, że jest tam wielka presja.
Rozmawiał Marek Wawrzynowski