Brak tradycji, historia budowana wielkimi pieniędzmi, omijanie przepisów - to największe zarzuty kierowane pod adresem RB Lipsk. Fundatorem tej drużyny jest firma Red Bull i gdyby nie to, że w Niemczech w nazwie nie może widnieć sponsor, to mielibyśmy identyczną sytuację jak w USA (New York Red Bulls) czy w Austrii (Red Bull Salzburg). Dlatego jest RB Lipsk, ale oczywiście dłuższa nazwa brzmi: RasenBallsport, a nie Red Bull Lipsk.
W 2009 roku zmieniono nazwę klubu, barwy oraz herb. V-ligowy SSV Markranstadt przestał istnieć. Kiedy jeszcze RB Lipsk grał w niższych klasach rozgrywkowych, nikt nie robił szumu w Niemczech, ale już wtedy Red Bull wydawał spore pieniądze na nowych graczy, za 35 milionów euro zbudowano bazę treningową i określany był jako Bayern Monachium niższych lig.
Kiedy RB Lipsk zbliżył się do Bundesligi, krytyka była coraz głośniejsza. Klub bronił się, że nie mają tradycji Barcelony, ale za 500 lat nikt już o tym nie będzie pamiętał.
Drużyna z Lipska złamała też świętą tradycję w Niemczech, gdzie klub na papierze jest w rękach kibiców. System 50+1, a więc 51 procent należy do fanów, wprawdzie istniał, ale jakim kosztem. W 2011 roku pojawił się artykuł w brytyjskiej gazecie "The Guardian", w którym napisano, że klub posiada zaledwie 11 członków, w większości pracowników Red Bulla. Żeby dostać się do tego "elitarnego" grona należało zapłacić 100 euro za rejestrację i kolejne 800 euro za kolejny rok. Z kolei w przypadku Bayernu koszt to zaledwie 60 euro.
ZOBACZ WIDEO Dublet Higuaina, Juventus zwycięski. Zobacz skrót meczu z Pescarą [ZDJĘCIA ELEVEN]
Takie sytuacje sprawiały, że klub z Lipska nie był lubiany, wręcz nienawidzony. Inna, która wywołała niemałe kontrowersje, pochodziła z ligi austriackiej, ale bez klubu z Lipska nie byłaby możliwa.
Otóż ówczesną gwiazdą w Rapidzie Wiedeń był Marcel Sabitzer. Red Bull Salzburg chciał ściągnąć go do siebie, ale klauzula odejścia w wysokości dwóch milionów euro obejmowała jednak tylko zagraniczne kluby. Sabitzera kupił zatem zespół z Lipska i, jak łatwo zgadnąć, od razu został wypożyczony do Red Bull Salzburg. Obie transakcje dzielił zaledwie... dzień. Dzisiaj 23-latek jest graczem RB Lipsk i to bardzo ważnym, ale niesmak pozostał.
Jako beniaminek RB Lipsk spisuje się w tym sezonie doskonale. Na pięć kolejek przed końcem jest pewny gry w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale nikt nie sądzi, żeby drużyna roztrwoniła aż ośmiopunktową przewagę nad Borussią Dortmund, więc z góry można sądzić, że w przyszłym sezonie Champions League zawita do Lipska, ku rozpaczy kibiców innych klubów.
Dziś to by wyglądało tak, że jakimś cudem Lipsk awansował po 20 latach do Bundesligi w blasku chwały, że takie bidulki tak daleko zaszły i jakimś cudem się utrzymują w lidze. Co się dzieje potem? Każdy wyróżniający się zawodnik idzie do Eintrachtów, Werderów, Bayernów, bo hajs, bo perspektywy lepsze, a Lipsk w następnym sezonie spada z hukiem i wraca na kartofliska.
Zrozumcie wreszcie, że dziś bez hajsu nic w piłce się nie zdziała. Czytaj całość