"Grande Capitano" - tak o Kamilu Gliku mawiali fani Torino FC. Klubu, który od lat jest w cieniu wielkiego Juventusu Turyn. Starcia ze Starą Damą zawsze były świętem dla ekipy, gdzie występował reprezentant Polski. Świętem, które najczęściej jednak kończyło się porażką Torino.
Sam Glik uczestniczył w dziesięciu takich meczach. Z żadnym innym zespołem w swojej karierze nie mierzył się tak często. Bilans ma jednak tragiczny: zaledwie jedno zwycięstwo i aż dziewięć porażek. Na dodatek dwa razy wylatywał z boiska - i znów ta sama historia: z żadną inną drużyną nie dostawał dwóch czerwonych kartek.
Jednak fani Torino ubóstwiali Glika. Nic dziwnego, że przez trzy lata nosił opaskę kapitańską i co roku na wzgórzu Superga odczytywał nazwiska osób, które zginęły w katastrofie lotniczej 4 maja 1949 roku. Na pokładzie byli piłkarze, trenerzy i działacze Torino. Nikt z 31 osób nie przeżył. Po dacie meczu derbowego to najważniejszy dzień w kalendarzu kibica Torino.
- Nigdy nie zobaczycie mnie w Juventusie. Zawsze będę fanem Torino - powiedział Glik kilka miesięcy temu w rozmowie z "Tuttosport", kiedy pojawiły się sensacyjne informacje, jakoby Juventus planował kupić Glika.
Pierwsze spotkanie Monaco z Juventusem zostało zaplanowane na 3 maja. Rewanż odbędzie się 6 dni później.
ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani