Pomocnik Arki zaczął mecz na ławce, do gry wszedł w 64. minucie i niespełna trzy minuty później doznał poważnej kontuzji ręki. Walcząc w powietrzu z Marcinem Budzińskim, Adrian Błąd stracił równowagę, runął na murawę, a po chwili boisko przeszył odgłos łamiących się kości. Wstępna diagnoza mówi o złamaniu z przemieszczeniem obu kości przedramienia.
To był uraz z gatunku tych, po zobaczeniu których sport schodzi na drugi plan. Już w momencie upadku było wiadomo, że Błądowi stało się coś poważnego. Po chwili zszokowany piłkarz wstał z murawy, złapał się za uszkodzoną rękę i rozpaczliwym wzrokiem spojrzał w kierunku ławki rezerwowych, szukając pomocy i znów położył się na trawie.
Momentalnie zajęły się nim sztaby medyczne obu zespołów, a po kilku minutach, przy oklaskach kibiców Cracovii, został zniesiony z boiska na noszach.
- Adrian pojechał do szpitala i czekamy na dokładną diagnozę. Wszystko wskazuje na to, że to bardzo poważny uraz i straciliśmy go do końca sezonu. Liczyłem na tę zmianę. Liczyłem na to, że tym prawym skrzydłem będzie mógł zagrozić przeciwnikowi. Nasz plan spalił na panewce - mówi trener Arki, Leszek Ojrzyński.
- Szkoda mi Adriana, bo to mój kolega z Zagłębia. O tym, jak poważny to uraz, dowiedziałem się dopiero po meczu. To wielki pech, bo Adrian dopiero co wszedł na boisko, ale to go pewnie wzmocni i pozwoli mu być lepszym - komentuje napastnik Cracovii, Krzysztof Piątek.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter Mediolan przegrywa mecz za meczem [ZDJĘCIA ELEVEN]