Czytaj w "PN": Vasilis Hatzipanagis. Maradona z Hellady

Gdy w 2003 roku UEFA na swój jubileusz 50-lecia ogłaszała najlepszych piłkarzy w każdym z państw do niej należących to ogromne było zaskoczenie, że w Grecji ten tytuł otrzymał Vasilis Hatzipanagis.

W tym artykule dowiesz się o:

Zbigniew Mroziński

Dlaczego zaskoczenie? Otóż wygrał zawodnik, który rozegrał zaledwie dwa mecze w reprezentacji tego kraju, z tym, że jeden był benefisem, nigdy nie był mistrzem, nie wystąpił na żadnej wielkiej imprezie piłkarskiej. Legenda jednak mówi, że nogi miał tak zdolne do dryblingu jak słynny Argentyńczyk Diego Maradona.

- Vasia był znakomity technicznie, świetnie dryblował i potrafił z piłką zrobić niemal wszystko, ale porównanie z Maradoną jest jednak przesadą, bo Diego był tylko jeden - mówi Henryk Wawrowski, 27-krotny reprezentant Polski, który w latach 1979-81 grał z nim w Iraklisie Saloniki. - Hatzipanagis kochał piłkę, dlatego miewał problemy, żeby oddać ją podczas meczu kolegom. Wyglądało jakby ich nie dostrzegał. Lubił też ośmieszyć zawodników drużyny przeciwnej, zostawiał piłkę metr od siebie, a potem i tak szybciej do niej dobiegł niż zdezorientowany obrońca. Nic dziwnego, że uradowani kibice skandowali na trybunach: Vasilis, Vasilis, Vasilis! Był ich bożyszczem.

[b]

Objawienie w Taszkiencie [/b]

Ludzie pamiętający go z okresu kariery piłkarskiej mówią, że fryzurę, czyli długie kręcone włosy, miał podobną do angielskiego skrzydłowego Kevina Keegana, a był tak świetny ruchowo jak urodzony także w ZSRR legendarny tancerz baletowy Rudolf Nuriejew. O niespełnionej do końca karierze piłkarskiej Hatzipanagisa zadecydowały skomplikowane losy jego rodziny. Po wojnie domowej, która toczyła się w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku w Grecji wyemigrowało stamtąd kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Wyjechali głównie do krajów komunistycznych, i synem takiego lewicowego greckiego partyzanta był właśnie Vasia. Dlatego 26 października 1954 roku urodził się nie w swojej ojczyźnie, lecz w Związku Radzieckim, a dokładnie w Taszkencie - stolicy ówczesnej Uzbeckiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

Od dzieciństwa zdradzał nieprzeciętne zdolności do gry w piłkę nożną, więc w końcu musiał trafić do klubu Pachtakor, najlepszego w jego rodzinnym mieście. Żeby jednak grać w lidze seniorów musiał przyjąć obywatelstwo ZSRR. W wieku osiemnastu lat awansował z Pachtakorem do Wyższej Ligi tego ogromnego kraju, a wkrótce było o nim głośno, gdy strzelił gola na boisku ówczesnego mistrza kraju Zarji Woroszyłowgrad. W gazecie "Fizkultura i Sport" wtedy pisano, że jego akcje przypominają slalom narciarza alpejskiego. W połowie lat 70. kapitalnie zaprezentował się w meczu z Dynamem Kijów, które było świeżo po zdobyciu Pucharu Zdobywców Pucharów, a niedługo okazało się dwukrotnie lepsze od Bayernu Monachium w meczach o Superpuchar Europy. A we wspomnianym spotkaniu z dynamowcami przyćmił ponoć samego Olega Błochina, który w 1975 roku został nagrodzony Złotą Piłką "France Football".

ZOBACZ WIDEO Gwiazda światowego boksu przegrywa przed czasem, to koniec kariery?

Właśnie we wspomnianym roku Vasilis rozegrał cztery mecze w reprezentacji ZSRR w eliminacjach olimpijskich. Jak się miało już wkrótce okazać - niepotrzebnie, bo zaważyło to na jego późniejszych losach. W Grecji padła junta czarnych pułkowników i wraz z rodziną mógł wrócić do prawdziwej ojczyzny. Na dodatek obawiał się, że jako posiadacz sowieckiego paszportu będzie musiał iść do wojska, albo przejść do jakiegoś klubu podlegającego resortowi obrony, na przykład do CSKA Moskwa, więc na jesieni 1975 wylądował w Salonikach, a po kilku tygodniach zadebiutował w greckiej ekstraklasie w barwach Iraklisu. Gdy przed kilkoma laty odwiedził go wysłannik rosyjskiej gazety "Sowieckij Sport" Hatzipnagis chętnie przystał na rozmowę, mimo że rosyjski już trochę kaleczył, ale przecież w tym języku kończył szkoły, bo zajęcia z greki miał tylko dwa razy w tygodniu.

(...)

Komentarze (0)