W sobotę na autostradzie A1 na pograniczu powiatu łęczyckiego i łowickiego (województwo łódzkie) policja udaremniła atak pseudokibiców Widzewa Łódź na autokar fanów ŁKS Łódź, którzy jechali na mecz do Lubawy.
Chuligani Widzewa poprzebierali się za robotników drogowych - mieli ze sobą kaski, kamizelki odblaskowe i znaki drogowe. Fanów znienawidzonego klubu chcieli zatrzymać pod pretekstem robót drogowych, a później zaatakować.
- Wszystko odbyło się na dużą skalę. Więc nietrudno sobie wyobrazić, co by się mogło stać, gdyby ten plan został zrealizowany. I nie chodzi mi tutaj tylko o zagrożenie w ruchu drogowym, ale przede wszystkim podróżujących - powiedziała WP SportoweFakty mł. ins. Joanna Kącka z łódzkiej policji.
Dla miejscowych władz takie sytuacje to nic nowego.
- Zdarzają się podobne akcje. Często jednak ze względów taktycznych o nich nie informujemy, żeby nie podkręcać niepotrzebnie tematu. Czy możemy mówić o nowym trendzie w środowisku kibicowskim? Nie wiem. Ustawki w lasach na pewno zdarzają się coraz rzadziej. Więcej jest tych konfrontacji na drogach - przyznał rzeczniczka prasowa policji.
Łódzka akcja to jedna z wielu, o których ostatnio głośno było w mediach. Kierowcy mają prawo do obaw.
W październiku 2016 pseudokibice Lechii Gdańsk i Arki Gdynia starli się na obwodnicy Trójmiasta. Policja po przyjeździe na miejsce zastała sześciu mężczyzn i dwa poobijane samochody.
Kolejny przypadek miał miejsce w styczniu w Kamieńsku, gdy grupa chuliganów nagle zatrzymała się na drodze, założyła kominiarki i zaczęła przeszukiwać samochody, aby znaleźć sympatyków wrogiej drużyny.
ZOBACZ WIDEO: Cztery gole w dwanaście minut. Zobacz skrót meczu Aberdeen FC - Celtic Glasgow [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]