Zaledwie kilka tygodni temu Lech Poznań walczył o dublet, dziś martwi się, żeby na własne życzenie nie wypaść całkowicie czołowej trójki, dającej miejsce w europejskich pucharach.
Mecz z Legią Warszawa potwierdził, że "Kolejorz" powoli stacza się po równi pochyłej, bo w decydujących momentach jego piłkarze nie są w stanie podjąć walki, co trudno racjonalnie wytłumaczyć.
To, że stawka plącze im nogi to jedno, to, że zawodnicy nie podejmują próby, to inna sprawa. Po bardzo słabym spotkaniu finału Pucharu Polski, który przyprawił o bóle nawet wielkich koneserów piłki, i porażce z ligowymi chłopcami do bicia z Gdynii, Lech przegrał z Legią, będąc klasę słabszym od rywala, oddając zaledwie jeden celny strzał na bramkę przeciwnika.
Trener Nenad Bjelica przyznał po meczu, że jego zespół nie miał pomysłu na to jak grać z Vadisem Odjidją-Ofoe. I pewnie nie jest osamotniony, bo Belg jest co najmniej klasę wyżej od wszystkich ligowych piłkarzy. Pastwił się więc już nad Lechią, Jagiellonią a teraz nad Lechem. Nic nowego. Problemem Lecha nie jest Vadis ani pojedyncze spotkanie z Legią, ale całokształt.
ZOBACZ WIDEO AS Monaco mistrzem Francji. Zobacz skrót meczu z AS Saint-Etienne [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W tej chwili w siedmiu meczach z drużynami z pierwszej czwórki, a więc walczącymi o tytuł, Lech zdobył zaledwie trzy punkty. Co więcej, strzelił jedynie 5 goli, stracił 12.
W 27 meczach z pozostałymi zespołami ma bilans bramkowy 53:14. Mówiąc wprost, wiele wskazuje na to, że dziś Lech to podwórkowy osiłek dręczący młodszych, który dostaje ostry łomot za każdym razem, gdy próbuje sił z rówieśnikami.
W Warszawie wszystkie te złe cechy się uwidoczniły. Albo to Bjelica zastosował tchórzliwa taktykę, m.in. sadzając na ławce najlepszego strzelca - Marcina Robaka, albo piłkarze okazali się niedojrzali psychicznie.
Po spotkaniu Łukasz Trałka nie był w stanie odpowiedzieć dlaczego drużyna sobie nie radzi w ważnych meczach. Uważa, że nie ma takiego tematu:
- Ja nie myślę o tym, co się dzieje dookoła, skupiam się na meczu, nie interesuje mnie presja i tak dalej. Mnie nie wytrąca czy ktoś coś napisze, ktoś krzyknie, to jest obok mnie - mówi.
Skoro nie jest tak źle, to dlaczego Lech ma problem?
- To pytanie równie dobrze mógłbym zadać panu - wyparował kapitan "Kolejorza".
Dawid Kownacki, który w meczu z Legią był osamotniony z przodu, również nie ma pojęcia.
- Trudno powiedzieć, nie wiem co mam panu powiedzieć, po wynikach tak to faktycznie wygląda. W meczu z Legią nie ma o czym mówić, byliśmy słabsi. Ale w innych meczach byliśmy równi albo lepsi, a mieliśmy pecha - uważa.
Piłkarz miał zaskoczyć obrońców rywali, ale nie zdziałał nic.
- Byłem sam w polu karnym, miałem trzech, czterech obrońców, którzy byli skupieni tylko na mnie. Miejsce do atakowania było, mogliśmy to wykorzystać - przyznał młody napastnik.
Zawodnicy nie przyjmują do wiadomości, że są tak naprawdę najsłabszą drużyną w czwórce walczącej o tytuł.
- Ktoś może tak to odebrać, ale wszystko może się zmienić, mamy jeszcze dwie drużyny z czołówki. I wierzę, że w ostatnim meczu z Jagiellonią będziemy walczyli o tytuł - mówi Maciej Makuszewski. Po tym co Lech pokazał na stadionie przy Łazienkowskiej w Warszawie to bardzo odważna deklaracja.