Na boisku w Gdańsku od pierwszych minut Jagiellonia Białystok nie wyglądała jak zespół, który chwilę później mógłby przegrać 0:4. - Otworzyliśmy się od początku wiedząc, że strzelając pierwszą bramkę będzie się łatwiej grać. Mieliśmy 2-3 okazje w ciągu 15 minut, ale nie strzeliliśmy gola. Porażka jest bolesna, ale nie spuszczamy głów i w niedzielę chcemy przed pełnym stadionem pokazać na co nas stać - powiedział Taras Romanczuk.
Pierwszego gola białostoczanie mogli zdobyć już w 10. sekundzie. - To prawda, to byłoby coś, gdyby dośrodkowanie było lepsze. W tym momencie w polu karnym znajdowało się już trzech naszych piłkarzy i była to groźna akcja - przypomniał Ukrainiec.
Lechia Gdańsk w środę oddała zaledwie dwa celne strzały poza rzutami karnymi, a wygrała 4:0. - Rok temu też zdarzył nam się taki mecz z Podbeskidziem, kiedy drużyna z Bielska-Białej wygrała 3:0. Trzeba wyciągnąć wnioski, by takich błędów nie popełniać w obronie - przyznał Romanczuk.
Gdańska drużyna wyraźnie nie leży Jagiellonii, która przegrała z nią ostatnich 5 meczów w stosunku 1:16. - Nie wiem z czego to wynika. Lechia jest trudnym przeciwnikiem, ale nie możemy się poddawać. Gdańsk to dla nas ciężki teren - docenił Taras Romanczuk.
Do europejskich pucharów awansują trzy z czterech czołowych drużyn Lotto Ekstraklasy. Dla któregoś z wielkich zabraknie więc w nich miejsca. - To dobra sytuacja dla kibiców, że dużo się dzieje. W maju przychodzi wielu kibiców na stadiony i publiczność lubi oglądać tak widowiskowe mecze. Ja mam nadzieję, że w tej trójce nas nie zabraknie - podsumował pomocnik.
ZOBACZ WIDEO: AS Monaco mistrzem Francji. Zobacz skrót meczu z AS Saint-Etienne [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]