Czytaj w "PN": Huddersfield Town. Żadnych granic

Getty Images / Ian Walton
Getty Images / Ian Walton

Ian Holloway, ekspert telewizji Sky, był bezkompromisowy i zawyrokował: – Zajmą 23 miejsce, spadną. Nie widzę progresu w tym zespole, a menedżer David Wagner nie ma doświadczenia. Pomylił się okrutnie. Huddersfield Town zagra w Premier League.

W tym artykule dowiesz się o:

Przemysław Pawlak

Kiedy w lutym Ian Holloway, już jako menedżer Queens Park Rangers, przegrał przed własną publicznością z Huddersfield Town, musiało mu się zrobić naprawdę łyso, mimo że włosów na głowie nie ma już dawno. Trener beniaminka Premier League Wagner tej wypowiedzi używał do motywowania zawodników, to dlatego w szatni po zwycięstwie w rzutach karnych z Reading w finale play-off Championship jego podopieczni odśpiewali ironicznie: There’s only one Ian Holloway. Wagner to architekt awansu, rok temu utrzymał Huddersfield w Championship, przed tym właśnie zakończonym - dokonał rewolucji w składzie.

Rzutki

- Czas spędzony w Huddersfield to chyba najgorsze chwile w mojej karierze. Poszedłem do trenera, który mnie chciał, tyle że po tygodniu odszedł, a dla mnie zaczęły się schody - wspomina Radosław Majewski, w sezonie 2014-15 zawodnik Terierów, wiosną tego roku w barwach Lecha Poznań jeden z najlepszych pomocników w ekstraklasie.

- Oglądałem finał play-off z Reading, zostało tam trzech zawodników w wyjściowym składzie, z którymi grałem. Jonathan Hogg, Tom Smith i Nahki Wells. Hogg masywny, ale niziutki gościu, dużo czasu spędzał na siłowni. Typowa szóstka, rozgrywał głównie do boku, dużo przecinał, potrafił się dobrze wpier...  W porządku chłopak. Smith po prawej stronie obrony biegał od jednego pola karnego do drugiego, miał dryg, zaliczał sporo asyst.

Wells - skuteczny zawodnik, strzelał ponad 10 goli w sezonie. Luzaczek, kilka razy graliśmy w rzutki na stołówce - często mnie ogrywał, kilka obiadów musiałem mu zafundować. Ja tam byłem krótko, więc prywatnie chłopaków dobrze nie zdążyłem poznać. Raz poszliśmy na drinka, ale było delikatnie.

ZOBACZ WIDEO Kosowski nie ma wątpliwości. "Ten mecz przejdzie do historii"

- A z moich czasów gry w Huddersfield w klubie zostały bodaj tylko dwie osoby. Andy Booth pełni rolę ambasadora, natomiast Tony Carss jest dyrektorem akademii  - mówi Paweł Abbott, w latach 2004-07 zawodnik Huddersfield, teraz napastnik Arki Gdynia. - Z Andym graliśmy razem w ataku, jest legendą klubu, skład zawsze zaczynał się od jego nazwiska. De facto więc z pozostałymi napastnikami walczyliśmy o miejsce u jego boku na boisku, bo jego pozycja nie podlegała dyskusji. Zrobiliśmy nawet awans z League Two do League One i wcale niewiele zabrakło nam do pójścia jeszcze wyżej - do Championship. Charyzmatyczna postać. No i na turniejach na Ibizie byliśmy dwa razy. Piłkarze zbyt często nie mogą się pobawić, ale jak już nadarzy się odpowiedni moment, to jakby spuścić ich z łańcucha, trzeba wykorzystać czas na maksa – śmieje się Abbott.

[b]

Styl[/b]

Wagner nie tylko jednak mocno zamieszał w składzie, przede wszystkim bowiem zmienił sposób gry zespołu. Pod jego wodzą drużyna chciała posiadać piłkę, budowała akcje od tyłu. W Championship o większości klubów nie można tego powiedzieć. W gronie tych chcących na boisku wyglądać inaczej na pewno był... Reading, bo Jaap Stam też postanowił zagrać po swojemu i prawie mu się udało.

W każdym razie Huddersfield zyskało styl, dość powiedzieć, że pojechało do Newcastle United i nie tylko wygrało, ale jeszcze częściej miało piłkę. Od tego momentu już nikt Terierów nie lekceważył, już nikt nie mówił, że może i mają najlepszy start sezonu od 64 lat, ale za chwilę opuszczą miejsca gwarantujące awans lub grę w play-off bogatszym. Przez cały sezon 2016-17 Huddersfield tylko raz wypadło poza czołową szóstkę w tabeli. To mówi wszystko, a przecież budżet płacowy klubu wynosił niespełna 12 milionów funtów, co w warunkach Championship nie jest wynikiem nawet dobrym. Mniej więcej podobną kasą dysponowali Rotherham United, spadli z ligi z hukiem.

- W Anglii zawodnicy na poziomie League Two, czyli przekładając na nasze nazewnictwo, czwartoligowi, nie muszą się w klubie o nic martwić. Mieliśmy wszystko przygotowane: sprzęt, buty, stroje tylko czekały, żeby zrobić z nich użytek - opowiada o swoich czasach Abbott. - W Polsce piłkarze z tego poziomu często muszą normalnie pracować, piłka jest tylko dodatkiem. Tam wygląda to inaczej. Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że średnia pensja zawodników grających w pierwszym składzie Huddersfield wynosiła około 5 tysięcy funtów miesięcznie, i to już po odliczeniu podatków. Nikt więc nie musiał dorabiać. A warto pamiętać, że wtedy był to klub odradzający się. Bardziej zamożne kluby płaciły, ponad 10 lat temu, 2-3 tysiące funtów tygodniowo, choć tu mówię o kwotach brutto.

(...)

[b]Cały tekst w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

Komentarze (0)