Marek Wawrzynowski: Zieliński już nie jest zakładnikiem Krychowiaka (felieton)

Kryzys Grzegorz Krychowiaka pozwolił pokazać pełnię możliwości duetowi Zieliński - Mączyński. W wygranym 3:1 meczu z Rumunią pokazali duże możliwości. To znakomity sygnał przed mundialem w Rosji.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Grzegorz Krychowiak w reprezentacji Polski Mecz przeciwko Rumunii PAP / Leszek Szymański / Grzegorz Krychowiak w reprezentacji Polski. Mecz przeciwko Rumunii

Wygrana z Rumunią jest warta więcej niż dotychczasowe. Nie dlatego, że zagraliśmy wybitny mecz, ale dlatego, że nawet pozbawiona kluczowych zawodników drużyna pokazała, że wciąż jest regionalną potęgą.

Miałem przed tym spotkaniem sporo obaw. Kręgosłup drużyny, jeszcze podczas ostatnich eliminacji do mistrzostw Europy a potem podczas EURO 2016, to było trzech zawodników - Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski. I choć kilku innych piłkarzy zagrało świetnie, choćby Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Kamil Grosicki czy Michał Pazdan, to właśnie wokół tej trójki była zbudowana drużyna.

Z Rumunami wyszliśmy na boisko bez zawieszonego za kartki Glika i Krychowiaka, który w PSG gra sporadycznie. Bez tego drugiego, człowieka który rządził w drugiej linii, trudno było niedawno wyobrazić sobie reprezentację Polski. A jednak istnieje kadra bez tego piłkarza. Co więcej, najlepszym - obok tradycyjnie już Roberta Lewandowskiwgo, zawodnikiem był Piotr Zieliński. Cóż za odmiana.

Jeszcze za kadencji Waldemara Fornalika piłkarz wysyłał sygnały, że może być jednym z liderów kadry w przyszłości. Były to jednak sygnały pojedyncze, których wypatrywaliśmy z nadzieją, jak łowcy UFO, zgromadzeni na jakimś wzgórzu.

ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie możemy tego zepsuć

Były więc piękne momenty z San Marino czy w meczu towarzyskim z Danią, potem już za Adama Nawałki 20 minut z Islandią. Ale brakowało wielkiego meczu Zielińskiego w kadrze. Myślę, że w jakimś stopniu krępowała go obecność Krychowiaka, który totalnie przejmował kontrolę nad środkiem boiska. Zieliński nie jest typem faceta, który wchodzi do baru i mówi: "Teraz ja tu rządzę". Potrzebuje czasu, spokoju. I teraz go dostał. Już jesienią, korzystając niejako z kryzysu Krychowiaka, grał lepiej z meczu na mecz. Ale dopiero spotkanie z Rumunią należało do niego. Wypracował pierwszą akcję, po której dostaliśmy zasłużony rzut karny. Zaliczył asystę przy drugiej bramce. I w końcu wypracował jedenastkę, z której Lewandowski podwyższył na 3:0. Dziś Zielińskiego, 23-letniego piłkarza, możemy włączyć do grupy liderów reprezentacji.

Do tego dochodzi świetny mecz Krzysztofa Mączyńskiego, niegdyś zapchajdziury, dziś już ważnego ogniwa, zawodnika, który potrafi wypełnić lukę po Krychowiaku. Jest świetny, jak mawia selekcjoner, "zarówno w defensywie, jak i ofensywie". "Mąka" stworzył kolegom z ataku kilka świetnych okazji.

Co będzie gdy do formy wróci Krychowiak? A przecież powinien wrócić po zmianie klubu. Jeśli połączą siły ze wspomnianą dwójką, będzie to zespół zabójczy. Jeśli zwycięży zespół.

Jeśli wygrają indywidualne ambicje, może być problem. Na razie Adam Nawałka doskonale zarządza kryzysem, co przecież cechuje wielkich przywódców. Słodzić można bez końca, ale selekcjoner pokazuje, że radzi sobie dobrze z aspiracjami poszczególnych graczy, co fantastycznie pokazał przykład  Kuby Błaszczykowskiego, który stracił opaskę kapitana i rozegrał we Francji turniej życia.

Bardzo dobrze z Rumunami zagrał też Thiago Cionek, uważany powszechnie za piąte koło u wozu. Również przeze mnie. A jednak, poza jedną słabą interwencją, gdy przez swoją niefrasobliwość mało nie stworzył szansy dla Rumunów, Brazylijczyk z polskim paszportem rozegrał niezły mecz, kilka razy zastopował ofensywne zapędy rywali. Jeśli wielu komentatorów pomyliło się w ocenie Adama Nawałki, to teraz okazuje się, że równie wielu w ocenie Cionka. Pewnie nie przetrwa w wyjściowym składzie, bo jednak pozycja Kamila Glika jest niepodważalna, ale wiemy, że w razie kłopotów mamy dobrego zawodnika do środka defensywy.

Co było fantastyczne w meczu z Rumunią, to reakcja zespołu po przerwie. Gdyby przyjrzeć się suchym statystykom, 4 z 6 bramek, które wcześniej straciliśmy w eliminacjach, padały w pierwszym kwadransie po przerwie. Zwykle po lewej stronie naszej defensywy. Z Rumunami, zdesperowanymi, bo był to mecz ich ostatniej szansy, zagraliśmy świetny kwadrans po przerwie, zakończony bramką na 2:0.

O ile podczas EURO 2016 mogliśmy mieć poczucie straconej szansy na wyczyn historyczny, to teraz widzimy, że nic nie jest jeszcze powiedziane ostatecznie. Drużyna ewoluuje, ma już nie tylko liderów, ale też godnych zmienników. To dobrze wróży przed mistrzostwami świata.

Czy Polska zdobędzie medal na mundialu w Rosji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×