W rewanżu pewniejsi siebie mogli być piłkarze Lecha, którzy wygrali pierwszy mecz. Wisła musiała więc zagrać o zwycięstwo i chciała jak najszybciej zdobyć bramkę. Mimo stworzonych okazji, nie udało jej się pokonać Krzysztofa Kotorowskiego. - Mieliśmy bardzo dużo nadziei na awans. Dobrze zaczęliśmy ten mecz. Graliśmy ofensywnie, przeważaliśmy i stwarzaliśmy sytuacje. Już w pierwszej minucie miała miejsce bardzo kontrowersyjna sytuacja w polu karnym, w której uważam, że nie wszystko było przepisowo. Była również niewykorzystana stuprocentowa sytuacja Piotra Ćwielonga. Bardzo żałuję początku meczu. Liczyliśmy, że uda nam się zdobyć bramkę, co spowoduje, że Lech będzie musiał grać otwartą piłkę - mówi Maciej Skorża.
Inne przedmeczowe założenia mieli gospodarze. - Nastawiliśmy się tylko na przejście do następnej rundy. Chcieliśmy poczekać na przeciwnika i skorzystać z jego błędów - opowiada Franciszek Smuda. Mimo słabego początku, to lechici objęli prowadzenie, a chwilę później podwyższyli na 2:0. - Niestety mimo przewagi, pozwoliliśmy Lechowi na dwie kontry, które zakończyły się bramkami po błędach w ustawieniu obrony - dodaje trener Wisły.
Skorża zaskoczył składem na to spotkanie. Roszady nie przyniosły jednak spodziewanych efektów. Na ławce rezerwowych usiedli Marek Zieńczuk oraz Rafał Boguski. - Liczyłem, że zawodnicy, którzy wejdą na boisko, wypracują przewagę. Marek Zieńczuk z Rafałem Boguskim mieli wejść na drugą połowę na zmęczonego przeciwnika, żeby mieli więcej możliwości - tłumaczy szkoleniowiec krakowian.
Po przerwie goście zagrali o wiele lepiej i szybko zdobyli bramkę po uderzeniu z rzutu wolnego Arkadiusza Głowackiego. - W przerwie zrobiliśmy trochę korekt. Próbowaliśmy grać ofensywniej, ale zdobyliśmy tylko jedną bramkę, zdecydowanie za mało, aby awansować. Nie zagraliśmy złego meczu. Gratuluję Lechowi awansu i życzę mu wszystkiego najlepszego - dodaje Skorża. Stracona bramka bardzo zdenerwowała szkoleniowca gospodarzy. - Bardzo złościłem się na straconego gola. To jest bramka Bandrowskiego. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że trzeba jak najdłużej utrzymywać się przy piłce, a on, oddychając rękawami, bierze się za kiwanie, przez co padła bramka. Klasowa drużyna przy stanie 2:0 musi potrafić utrzymać się przy piłce - mówi Smuda.
Środowe spotkanie było drugim pojedynkiem Lecha z Wisłą w ciągu ostatnich dni. W niedzielę obie drużyny grały ze sobą w lidze. Poznaniaków po raz kolejny spotyka sytuacja, że grają w ciągu tygodnia z tą samą drużyną w lidze oraz Pucharze Polski. - Granie co trzy dni z tym samym rywalem to poroniony pomysł. Nie chcę się tym tłumaczyć, że nie było lepszego widowiska, niż w niedzielę, ale oba zespoły wyprują się w tych spotkaniach totalnie, bo wiadomo, że zależy im na lidze i Pucharze Polski. Mógł być ten mecz za tydzień czy dwa - twierdzi "Franz".
Lech, dzięki dwóm zwycięstwom z Wisłą, awansował do półfinału rozgrywek, podobnie jak Ruch Chorzów, Polonia Warszawa oraz Legia Warszawa. Smuda nie ma wymarzonego rywala. - Najgorsze jest spekulowanie. Obojętnie z kim zagramy - zakończył trener Kolejorza.