Przyjechał zespół doświadczony w rywalizacji w europejskich pucharach, powtarzalny i pewny swoich umiejętności. Przyjechał jak po swoje - do wcześniej nieznanego miasta, w którym mieszka ledwie 10 tysięcy ludzi. Na stadion mistrza Finlandii, który przypomina boiska z niższych lig w Polsce - z dwoma głównymi trybunami, które łączy płot, domki wypoczynkowe i lokalne atrakcje, jak na przykład boisko plażowe do siatkówki.
Wizyta legionistów w Finlandii przypominała trochę czasy, w których to my gościliśmy w Polsce bogatsze klubu, nie mogliśmy pochwalić się stadionami i infrastrukturą, a powodem do dumy była podgrzewana murawa, i to nie trawiasta a piaszczysta. Podobnie jak pewnie dla IFK, wtedy i również dla naszych klubów, przygoda z pucharami kończyła się zazwyczaj już w przedbiegach.
Ale dziś na szczęście to my stoimy po drugiej stronie i nie mamy powodu do stresu. I wstydu też nie. W Finlandii mecz IFK z Legią uchodził za wydarzenie dużej rangi. Na Wyspy Alandzkie sprowadzono promem szesnaście policyjnych radiowozów, bo miejscowi obawiali się przyjazdu zorganizowanej grupy kibiców Legii. W zasadzie tylko ich było słychać przez cały mecz na miejskim stadionie. Tak jak i na boisku widać było tylko legionistów.
Od pierwszej minuty zwłaszcza Łukasza Brozia. Obrońca ostatnio przypomniał o sobie w zasadzie tylko figurując na liście płac. Bo poprzedni sezon był dla niego stracony. Piłkarz przegrał rywalizację sportową z Arturem Jędrzejczykiem i był rezerwowym. W ekstraklasie zagrał tylko trzynaście razy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak się bawią słynni sportowcy (WIDEO)
W środę nie było tego widać. Broź wystąpił z konieczności, bo na dzień przed meczem zachorował Michał Pazdan. Reprezentanta Polski zastąpił w środku Artur Jędrzejczyk, a po prawej stronie boiska biegał Broź. I to jak. Już w jednej z pierwszych akcji wywalczył rzut karny. Aapo Maenpaa staranował obrońcę, a jedenastkę wykorzystał Guilherme.
Broź grał jak nakręcony. Niedługo później świetnie podał do Guilherme, ale Brazylijczyk trafił w Dominika Nagy'a. Później zagrał jeszcze do Kaspera Hamalainena, jednak Fin trafił w poprzeczkę. Obaj piłkarze zrehabilitowali się niedługo później. Węgier skorzystał z fatalnej interwencji bramkarza, który w siatkarskim stylu odbił piłkę przed siebie i z najbliższej odległości zdobył drugą bramkę dla mistrzów Polski. Zaraz po tej sytuacji spokojem w polu karnym Finów wykazał się Hamalainen - w sytuacji sam na sam z bramkarzem, po świetnym prostopadłym podaniu Guilherme, podciął nad nim piłkę i goście prowadzili już 3:0.
Gospodarze stanowili tło, choć mieli swój moment. Ładną indywidualną akcję przeprowadził Brian Span, nie wykorzystał jednak tego, że poślizgnęli się Dąbrowski z Jędrzejczykiem i z kilku metrów trafił w Arkadiusza Malarza. Również Kristian Kojola kopnął nad poprzeczką, stojąc w polu bramkowym Legii.
Dlatego po przerwie pracownicy Legii mogli zaznaczyć w kalendarzu termin dwumeczu w kolejnej rundzie eliminacji LM. Po zmianie stron rywal tyko potwierdził brak pomysłu i atutów. A po godzinie gry także frustrację. Drugą żółtą kartkę za ostry faul otrzymał Anthony Dafaa i zszedł do szatni. Do końca meczu nic się nie zmieniło. Legia przyjechała, zobaczyła, zwyciężyła.
IFK Mariehamn - Legia Warszawa 0:3 (0:3)
0:1 - Guilherme 8' karny
0:2 - Dominik Nagy 40'
0:3 - Kasper Hamalainen 44'
IFK Mariehamn: Andreas Vaikla - Bobbie Friberg, Kristian Kojola, Jani Lyyski - Aapo Maenpaa (72. Albin Granlund) - Brian Span, Anthony Dafaa, Gabriel Petrović (79. Robin Sid), Robbin Sellin (87. Tommy Wirtanen), Amos Ekhalie - Aleksei Kangaskolkka
Legia: Arkadiusz Malarz - Łukasz Broź, Maciej Dąbrowski, Artur Jędrzejczyk, Adam Hlousek - Guilherme (64. Sebastian Szymański), Michał Kopczyński (56. Mateusz Szwoch), Krzysztof Mączyński, Thibault Moulin, Dominik Nagy (63. Łukasz Moneta) - Kasper Hamalainen.
żółte kartki: Sid (IFK) - Dąbrowski (Legia)
czerwona kartka: Dafaa (IFK) 61' za drugą żółtą
sędziował: Andrew Dallas (Szkocja)
Wynik efektow Czytaj całość