Jakub Kosecki: Chcę pomóc trenerowi Urbanowi zbudować potęgę Śląska Wrocław

PAP /  Robin Rudel/DPA
PAP / Robin Rudel/DPA

- Nie uważam, że wracam z podkulonym ogonem. Sporo się w Niemczech nauczyłem. Choć nie ukrywam, że liczyłem na więcej - mówi Kuba Kosecki, nowy skrzydłowy Śląska Wrocław. Będzie to na pewno jeden z najbardziej interesujących powrotów sezonu.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Dlaczego wrócił pan do Polski?

Jakub Kosecki: Miałem potrzebę, różne sytuacje, choćby sprawy rodzinne.

Jakie?

To moja sprawa. Ale ważne, że wracam do trenera, którego znam i cenię. Dzięki niemu zacząłem regularnie grać w Ekstraklasie, trochę razem zdobyliśmy, mistrzostwo i puchar kraju, gra w Lidze Europy, dzięki czemu trafiłem do kadry. Nie zastanawiałem się praktycznie nad ofertą. Widzę, że szykuje się tu coś wyjątkowego. Po sparingach widać, że idzie to w dobrą stronę - gramy szybko, kombinacyjnie.

Jako piłkarz w Niemczech rozwinął się pan?

Dużo się nauczyłem, na pewno nie był to stracony czas, choć nie potoczyło się wszystko tak, jak sobie zakładałem. Ale cóż, taka jest piłka. Wracam do Polski odbudować się, pokazać się szerszej publiczności, bo co tu dużo ukrywać, słuch po mnie zaginął.

ZOBACZ WIDEO Justyna Żełobowska: Boks jest dla mnie świętością, nie pójdę w stronę MMA

Jakie były założenia, gdy pan wyjeżdżał?

Inne. Pierwsze pół roku było bardzo dobre, były kontakty z drużyn z Bundesligi.

Z jakich klubów?

Bez nazw, ale solidnych, poukładanych, z dużymi stadionami.

Ale była to kwestia formalności?

Odezwali się w grudniu. Dostawałem sygnał, że widzą, jak gram, chcą mnie, ale po sezonie.

To był najlepszy okres w pańskiej karierze?

Najlepszy był początek w Legii. Potem operacja i trudny powrót. W Niemczech wydawało się, że się odbuduję, doszedłem już prawie tam, gdzie byłem, czułem się ceniony, widziałem, że idę już w dobrym kierunku... i nagle kontuzja stawu skokowego zahamowała rozwój.

Pech?

Tak, podczas meczu przeciwnik zrobił wślizg i jakoś tak kolanem mnie zahaczył o Achillesa. Ruszyłem, ale noga się zablokowała... 

To było 1,5 roku temu.

No cóż, drugi sezon nie był już tak udany. Grałem już cały, 20 meczów, z czego 15 w pierwszym składzie, 2 bramki, 3 asysty.

Dramatu nie ma, szału też nie.

No nie ma szału, co tu dużo mówić. Mogło być o wiele lepiej. Wiem, że liczą się statystyki i sam liczyłem na dużo więcej. Zawsze mam swoje założenia, ale nigdy nie mówię o nich głośno, bo wiadomo, jak to potem może się skończyć. Ale widzę, że drużyna idzie w dobrym kierunku. Jeśli trener dostanie wsparcie, to jest w stanie zbudować potęgę Śląska Wrocław.

Potęgę? To się nagrywa.

Tak, mówię, co myślę. Znam go, znam jego mentalność, jak chce grać w piłkę. I tak proszę napisać.

A pańska forma jak wygląda? Bo tu nikt w sumie nie wie.

Czuję się jak przed kontuzją, czyli bardzo dobrze. Półtora roku grałem w piłkę bez urazów. Potrzebuję zaufania, jednego dobrego meczu, jednej bramki. Ale nie rzucam obietnicami. Uważam, że najlepszym rozwiązaniem był powrót do Polski. I nie uważam, że wracam z podkulonym ogonem.

Pewnie wielu kibiców myśli inaczej i nie zawaha się tego wyrazić.

Tak, to naturalna kolej rzeczy, a ja chcę po prostu dobrze grać, niech przemówią bramki, statystyki.

To może jednak namówię pana na deklarację dotyczące bramek i asyst?

Lepiej nie, wie pan, to wszystko się archiwizuje, ludzie sobie zapiszą, a potem… nie, po prostu chcę pomóc budować silny Śląsk.

Czyli?

Oczywiście grający w europejskich pucharach. Ale trzeba spokojnie do tego podejść, bez nerwowych ruchów - tego wyrzucić, tego oddać. Powoli, konsekwentnie, małymi krokami.

Szybkość to ma być wasza broń.

Tak, mali, szybcy, nikomu nie przeszkadza piłka, ma płynnie przechodzić od nogi do nogi, penetrujące piłki. Ja, Robert Pich, Arek Piech jesteśmy bardzo szybcy, na bokach obrony też. A w środku mamy zawodników, którzy szybko myślą i wiedzą, jak te nasze atuty wykorzystać. Jest myśl w budowie drużyny. Bardzo fajnie to wygląda, choć obóz pod Ciechanowem był ciężki.

Nie było jak na miasto wyjść, wszędzie las dookoła.

Tak, atmosferę budujemy we własnym gronie. I całość fajnie wygląda.

Jak porównać was do czołowej czwórki z poprzedniego sezonu?

Boisko zweryfikuje.

No tak. A co z Igorsem Tarasovsem, z którym mieliście ostre spięcie po meczu Legia - Jagiellonia? Potrzebne były negocjacje?

Nie, ja go zobaczyłem, on mnie, zaczęliśmy się śmiać, piątkę przybiliśmy. Wyjaśniliśmy sobie sytuację. Jest ok.

Źródło artykułu: