[tag=5344]
Lukas Podolski[/tag] postanowił spróbować w życiu czegoś nowego i zdecydował się na azjatycką przygodę. Reprezentant Niemiec podpisał kontrakt z japońskim Vissel Kobe, czym zaskoczył wielu kibiców. Dziś gwiazdy piłki wolą grać w Chinach, gdzie mogą liczyć na ogromne zarobki.
Okazuje się, że taką samą perspektywę miał "Poldi". Napastnik urodzony w Polsce otrzymał atrakcyjne oferty z tamtejszej ekstraklasy. Nawet prowadził negocjacje, ale ostatecznie zrezygnował. Nie spodobało mu się to, jak chińska liga wygląda za kulisami.
- Możliwość zarabiania w Chinach 15-20 mln euro rocznie jest bardzo kusząca. Niestety, negocjacje przypominają świat przestępczy. Uczestniczy w nich często ośmiu, dziewięciu agentów. To, co ostatecznie trafia na twoje konto, jest znacznie mniejsze niż początkowe obietnice, bo pieniądze rozchodzą się po różnych ciemnych kanałach - opowiada Podolski.
Niemiec nie wróży Chińczykom wielkiej przyszłości. Podolski jest zdania, że azjatycki gigant nigdy nie osiągnie europejskiego poziomu.
- Lubię Chiny, mam tam wielu fanów, ale ich liga nigdy nie dorówna Bundeslidze. Sposób, w jaki działają, sprawia, że nie osiągną celu i nie staną się jedną z najlepszych lig świata. Patrząc na to, co dzieje się za kulisami, odnoszę wrażenie, że im chodzi o wszystko poza piłka nożną - wyjaśnia.
Podolski wolał zarabiać mniej, ale w Japonii ma znacznie mniej powodów do zmartwień. Obecnie czeka na debiut w J-League.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: przegrała zakład. Pogba wepchnął ją do basenu