Poznaniacy wiele by dali, żeby wyniki dwóch ostatnich pojedynków z Wisłą ułożyły się odwrotnie. Remis w Pucharze Polski i tak zapewniłby lechitom awans. - Szkoda, że tak się nie stało, bo byśmy odskoczyli Wiśle w tabeli. Ale nie jest źle, bo z Mistrzem Polski nie wygrywa się na co dzień. Cieszy nas każde, nawet skromne zwycięstwo, a przecież w Krakowie wygraliśmy 4:1 - opowiada Peszko.
Trener Franciszek Smuda stwierdził, że granie co kilka dni z tym samym rywalem to poroniony pomysł. Lechitów nie pierwszy raz spotyka taka sytuacja i wszystko wskazuje na to, że podobnie będzie w półfinale. - Potwierdzam słowa trenera Smudy. Tym bardziej, że graliśmy z Wisłą, która również walczy o mistrzostwo Polski. Inaczej byłoby ze słabszą drużyną. Z drugiej strony jest to atrakcyjne dla kibiców. Na obu meczach był właściwie komplet widzów, co nas bardzo cieszy - dodaje pomocnik Kolejorza.
Poznaniacy w półfinale mogą zmierzyć się z Ruchem Chorzów, Polonią Warszawa lub Legią Warszawa. Peszko nie ma wymarzonego rywala. Jego zdaniem Lech jest wstanie pokonać każdego. - Nie ma znaczenia z kim zagramy. Jesteśmy na tyle mocnym zespołem, że nie boimy się nikogo - twierdzi Peszko.
Na remisie Lecha z Wisłą w lidze najwięcej zyskała Legia Warszawa, która wygrała z Arką Gdynia. Pomocnik Kolejorza się jednak nie martwi, bo jest przekonany, że w bezpośrednim meczu lechici sobie poradzą. Do końca sezonu pozostało osiem kolejek. - Spotkanie z Wisłą nic nie wyjaśniło. Nadal mamy nad nimi tyle samo punktów przewagi, ale Legia usiadła nam na ogon. Podchodzimy jednak do tego spokojnie, bo mamy jeszcze mecz między sobą - dodaje Peszko, który nie martwi się trudnym terminarzem poznaniaków. - Mamy cztery mecze u siebie, które musimy wygrać. Nie ma już przelewek. Nie możemy myśleć jeszcze o Śląsku czy Legii. Przed nami mecze z Piastem i ŁKS, w których musimy zdobyć sześć punktów.
Największym zmartwieniem Lecha są kontuzje, które w ostatnim czasie prześladują kilku zawodników. - To stwarza jakiś problem. Wypadli nam kluczowi zawodnicy, ale trzeba sobie radzić. Mam nadzieję, że kontuzje nie doprowadzą do straty pozycji lidera - zakończył Sławomir Peszko.